Podniesienie dolnych granic zagrożenia karą za przestępstwa seksualne oraz wprowadzenie nowego kwalifikowanego typu przestępstwa zgwałcenia, którego skutkiem jest śmierć bądź ciężki uszczerbek na zdrowiu ofiary – to najważniejsze zmiany dotyczące zaostrzenia odpowiedzialności karnej gwałcicieli zapowiedziane w czwartek przez resort sprawiedliwości.
– Polskie sądy należą do najłagodniejszych, jeżeli chodzi o orzekanie kary za te niezwykle okrutne przestępstwa – podkreślił na konferencji prasowej minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Wiceminister Marcin Warchoł dodał, że – jak wynika z analizy resortu – mimo że górna granica kary dla gwałcicieli wynosi 10–12 lat pozbawienia wolności, sądy w większości wymierzają im dwa lata. – A w 29 przypadkach, tylko w ciągu ostatniego roku, zastosowano nadzwyczajne złagodzenie kary, co przecież może mieć miejsce, gdy sprawca pojednał się z pokrzywdzonym czy naprawił szkodę. O jakim naprawieniu szkody można mówić w przypadku zgwałcenia? – pytał wiceminister.
Projekt nowelizacji kodeksu karnego MS zakłada surowsze karanie gwałcicieli, którzy działali ze szczególnym okrucieństwem. Zgodnie z proponowaną zmianą sąd będzie mógł w takim przypadku orzec także karę 25 lat pozbawienia wolności albo sięgnąć do obecnego katalogu przewidującego od 5 do 15 lat więzienia. – Sprawca ma odpowiadać jak zbrodniarz – przekonywał wiceminister Warchoł. Przed perspektywą 25 lat w zamknięciu mogą też stanąć gwałciciele, którzy doprowadzili do śmierci bądź ciężkich obrażeń u ofiary. W tym pierwszym przypadku dolna granica zagrożenia zostanie ustalona na osiem lat więzienia, a w drugim – na pięć lat.
W kodeksie karnym wyodrębnione zostanie też przestępstwo zgwałcenia kobiety ciężarnej. Jeśli sprawca wiedział bądź mógł łatwo się dowiedzieć, że jego ofiara spodziewa się dziecka, wówczas sąd orzeknie karę od 5 do 15 lat pozbawienia wolności. Taka sama sankcja będzie grozić gwałcicielowi, który posługiwał się nożem lub innym niebezpiecznym narzędziem, środkiem obezwładniającym (np. pigułką gwałtu) albo w inny sposób bezpośrednio zagroził życiu ofiary. Co do zasady od 5 do 15 lat więzienia może czekać sprawcę zgwałcenia osoby małoletniej oraz gwałciciela, który nagrał przebieg czynu (obecnie grozi za to kara od 2 do 12 lat więzienia). W przypadku popełnienia takiego czynu wobec dziecka w grę wchodzi także dożywocie, jeśli istnieją dodatkowe okoliczności obciążające przestępcę, jak np. działanie ze szczególnym okrucieństwem. Co więcej, jeśli dojdzie do zabójstwa połączonego ze zgwałceniem małoletniego, sąd będzie mógł w takiej sytuacji orzec wobec przestępcy zakaz przedterminowego warunkowego zwolnienia. Natomiast dolna granica kary za bezprawne więzienie i udręczenie pokrzywdzonego zostanie podwyższona z trzech do pięciu lat.
Ostrzejsze sankcje spotkają także recydywistów. Jeśli skazany ponownie popełni umyślne przestępstwo przeciwko wolności seksualnej i obyczajności, wówczas wymiar grożącej mu izolacji będzie musiał być nie niższy od podwójnej wysokości dolnego zagrożenia za czyn, którego się dopuścił. Na wniosek ofiary sąd będzie też zobligowany zakazać gwałcicielowi kontaktowania się lub zbliżania do niej.

OPINIA

Ministerstwo Sprawiedliwości po zgwałceniach do celu
Dr Mikołaj Małecki, Katedra Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor bloga „Dogmaty Karnisty”
Zapowiadane nowelizacje nie mają nic wspólnego z rzetelnym podejściem do tworzenia prawa karnego. Ministerstwo „przypomniało sobie” o przestępczości seksualnej, gdy stało się to opłacalne politycznie w kontekście emocji wywołanych zdarzeniem z Rimini (Polka padła ofiarą wielokrotnego zgwałcenia). To swego rodzaju reakcja Pawłowa, charakterystyczna dla demagogicznej polityki karnej, obliczonej na utrzymanie władzy politycznej: należy mówić o zaostrzeniu kar za zgwałcenie, bo ktoś gdzieś dopuścił się tego okrutnego czynu. Ktoś kogoś okradł – podwyższamy kary za kradzież; ktoś użył wulgarnego słowa w miejscu publicznym – przekształcamy wykroczenie w przestępstwo. Tak można bez końca.
Strategia prawniczych demagogów jest prosta: „po zgwałceniach do celu”. To nic, że wykorzystuje się ludzką tragedię. To nic, że zaostrzone sankcje nigdy nie będą zastosowane w sprawie, która stała się powodem ich wprowadzenia (surowsze prawo nie działa wstecz). To nic, że podwyższanie kar nie wpłynie na poziom bezpieczeństwa potencjalnych ofiar, gdyż chodzi o czyny popełniane najczęściej pod wpływem impulsu, gdy sprawca nie kalkuluje, co mu grozi. Ważne, by lansowane przez ministerstwo hasło „zero tolerancji dla gwałcicieli” zapisało się w pamięci wyborcy.
Zniesienie możliwości warunkowego zwalniania sprawców niektórych przestępstw seksualnych i dodatkowe obostrzenia kar dla recydywistów to wyprowadzenie armat przeciwko wróblom. Pomysły te abstrahują od danych empirycznych, które wskazują, że ryzyko powrotu do przestępstwa sprawcy zgwałcenia jest stosunkowo niewielkie. Wyłączenie możliwości ubiegania się o wcześniejsze, warunkowe wyjście z zakładu karnego nie poprawi zatem bezpieczeństwa obywateli. O poprawieniu się sprawcy w ogóle nie może być mowy.
Propozycja umieszczenia w k.k. szczegółowych opisów najbardziej nagannych zgwałceń jest po prostu obsceniczna. Inna sprawa, że tego typu kazuistyka uwstecznia kodyfikację karną. Życie jest bogatsze od wyobraźni urzędników MS, choć trzeba przyznać, że jest ona i tak wyjątkowo wybujała: zgwałcenie kobiety ciężarnej, jeżeli sprawca mógł z łatwością dowiedzieć się o jej ciąży, posłużenie się bronią palną, utrwalanie obrazu lub dźwięku z przebiegu zgwałcenia. Nie mieści się w tym katalogu zgwałcenie rodzica na oczach dziecka czy przeprowadzenie transmisji zgwałcenia przez internet (nie jest to „utrwalenie” obrazu). Czy nie zasługują one na surowsze ukaranie? Kodeks powinien więc posługiwać się jedną klauzulą ogólną (np. „szczególne okrucieństwo”), by objąć wszystkie te przypadki.
Planowane zmiany nie rozwiążą żadnego realnego problemu: nie zmniejszą liczby przestępstw seksualnych, nie polepszą ich wykrywalności, nie pomogą ofiarom w zaufanym kontakcie z policją czy prokuraturą. Na te ostatnie ma wpływ MS, a sporo jest w tej mierze do zrobienia. Może więc warto wziąć się do roboty?