Apelację adwokat musi nie tylko podpisać, ale i samemu sporządzić - tak Sąd Najwyższy uzasadnił we wtorek pozostawienie bez rozpatrzenia apelacji b. oficera kadr MON, skazanego na rok więzienia w zawieszeniu za płatną protekcję.

Tym samym prawomocny stał się wyrok wobec płk. w stanie spoczynku Tadeusza P. Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uznał tego b. wysokiego oficera departamentu kadr w MON za winnego płatnej protekcji przy załatwianiu wyjazdów na zagraniczne misje wojskowe.

Izba Wojskowa SN - działając jako sąd odwoławczy - uznała, że nie rozpatrzy złożonej apelacji, gdyż obrońca P. tylko ją podpisał, a sporządził ją sam oskarżony. SN powołał się na kodeks postępowania karnego, który stanowi, że apelacja od wyroku sądu okręgowego musi być i osobiście sporządzona przez adwokata, i przezeń podpisana.

"Sprawa nie jest oczywista, a SN do końca mnie nie przekonał"

"Nie wystarcza autoryzowanie przez obrońcę "apelacji" sporządzonej przez oskarżonego" - powiedział, uzasadniając decyzję sędzia SN Jerzy Steckiewicz. Dodał, że "kategoryczny wymóg" kpk ma na celu to, by apelację sporządzały "kompetentne osoby".

Mec. Eugeniusz Stanek powiedział PAP, że nie rezygnuje z dalszej walki. Wyjaśnił, że złożył on własną apelację, ale WSO odrzucił ją wskutek przekroczenia terminu na jej złożenie. Potem sam P. wniósł do WSO o tzw. przywrócenie terminu wraz z własną apelacją. WSO przychylił się do tego i zarazem wezwał adwokata do podpisania apelacji P. "Sprawa nie jest oczywista, a SN do końca mnie nie przekonał" - dodał mecenas.

Kilka lat temu "Rzeczpospolita" pisała, że Tadeusz P. "załatwił" w 2001 r. ówczesnemu posłowi Samoobrony Bolesławowi Borysiukowi awans na podporucznika - choć nie spełniał on warunków, by dostać stopień oficerski. Wkrótce po tym Tadeusz P. pożegnał się z armią. Mec. Stanek powiedział PAP, że zarzuty "Rz" wobec jego klienta w wątku Borysiuka nie potwierdziły się.