Przepisy prawa nie powinny stwarzać Sądowi Najwyższemu oraz Naczelnemu Sądowi Administracyjnemu okazji do dokonywania wykładni pojęć konstytucyjnych w oparciu o ich znaczenie zawarte w ustawach zwykłych.
A taka możliwość, przy zastosowaniu odpowiedniej interpretacji, istnieje na podstawie przepisów, które regulują procedurę podejmowania przez SN i NSA uchwał wyjaśniających zagadnienia prawne. Z tych też powodów należy uznać je za niezgodne z ustawą zasadniczą. Do takich wniosków doszedł minister sprawiedliwości, który przedstawił stanowisko w sprawie wszczętej przed Trybunałem Konstytucyjnym przez grupę posłów PiS.
Wniosek parlamentarzystów został złożony do TK tuż po tym, jak SN w składzie siedmiu sędziów uznał, że prezydenckie prawo łaski może być stosowane wyłącznie wobec prawomocnie skazanych, zaś zastosowanie go wcześniej nie wywołuje skutków procesowych. Kanwą do wydania tej uchwały było ułaskawienie w 2015 r. przez prezydenta Andrzeja Dudę Mariusza Kamińskiego i innych byłych szefów CBA, skazanych nieprawomocnie za nielegalne działania biura w aferze gruntowej z 2007 r.
Posłowie wskazywali m.in. na to, że instytucja zagadnień prawnych nie powinna umożliwiać SN i NSA dokonywania interpretacji pojęć zawartych w konstytucji w oparciu o to, jakie znaczenie tym pojęciom nadają ustawy zwykłe. Zdaniem wnioskodawców takie rozumienie tych przepisów prowadzi do naruszenia konstytucyjnej zasady demokratycznego państwa prawnego.
Wątpliwości te podzielił minister sprawiedliwości. Jak podkreślił, sądy powinny samoistnie stosować konstytucję, współstosować ją z innymi aktami normatywnymi czy też stwierdzać konflikt między normą konstytucyjną a tą zawartą w ustawie zwykłej (w tym przypadku jednak – zaznacza MS – powinny zwrócić się do TK, a nie samodzielnie decydować o niezastosowaniu takiej normy). Jednak nie mogą one w taki sposób interpretować ustawy zasadniczej, że w efekcie tego pojęciom w niej zawartym nadaje się znaczenie, jakie mają one w aktach rangi ustawy zwykłej. To zdaniem ministra oznacza pominięcie przepisu konstytucji, a w konsekwencji – naruszenie prawa.
Na tym jednak skończyła się przychylność MS względem zarzutów sformułowanych przez posłów PiS w stosunku do przepisów odnoszących się do zagadnień prawnych. Zbigniew Ziobro sprzeciwia się twierdzeniom, jakoby regulacje te ograniczały niezawisłość sędziowską. Posłowie twierdzili, że SN czy NSA, wydając uchwałę będącą odpowiedzią na sformułowane przez sąd niższej instancji zagadnienie prawne, ingerują w konkretną sprawę i narzucają sądowi pytającemu określony pogląd. Jednak zdaniem MS dochodzi tutaj jedynie do pozornego ograniczenia konstytucyjnej zasady podległości sędziów tylko konstytucji i ustawom. Jak wskazano w stanowisku o tym, że takiego ograniczenia nie ma, przesądza zasada abstrakcyjności pytania prawnego. Zgodnie z nią takie pytanie powinno być sformułowane w oderwaniu od okoliczności faktycznych danej sprawy. „Taka konstrukcja instytucji pytań prawnych z jednej strony gwarantuje zachowanie niezawisłości sądu i swobody sumienia w orzekaniu, z drugiej zaś czyni z niej ważny instrument służący realizacji, mieszczącego się w pojęciu nadzoru nad orzecznictwem sądów powszechnych i wojskowych, celu ujednolicania orzecznictwa” – podkreśla MS.
Za nietrafny uznał Ziobro także zarzut niedookreśloności zaskarżonych przepisów. Posłowie uważają, że posługiwanie się w przepisach „ogólnym i nieostrym pojęciem »zagadnienie prawne«, które mimo orzecznictwa i wykładni doktryny nie jest jasne, narusza podstawowe zasady demokratycznego państwa prawnego”. Tymczasem, jak zauważa MS, przepisy te nie dotyczą bezpośrednio praw i wolności jednostki. Ich adresatami są SN, NSA i sądy II instancji zadające im pytania. W dodatku wnioskodawcy nie próbowali dowieść swojej tezy o niedookreśloności zakwestionowanych regulacji, poprzestając na stwierdzeniu, że ich zdaniem ona występuje.