Mieszkańcy mogą spać spokojnie. Nie podzielimy losu Ostrowic – mówią gminy, które jeszcze niedawno same znajdowały się na skraju bankructwa.
Pieniądze w gminach / Dziennik Gazeta Prawna
Z podobnym jak likwidowana właśnie gmina Ostrowice zadłużeniem zmagało się w województwie zachodniopomorskim jeszcze sześć gmin: Białogard, Manowo, Rewal, Bielice, Przybiernów i Brojce. Miejscowości te ryzykownie sięgnęły po wysoko oprocentowane pożyczki z instytucji finansowych spoza sektora bankowego (tzw. parabanków) i potężnie się u nich zadłużyły.
Jak jednak wynika z naszej sondy, pożyczki te nie okazały się dla nich gwoździem do trumny. W przeciwieństwie do Ostrowic, zamiast tonąć w długach, utrzymują się one na powierzchni, a niektóre nawet wyszły z kryzysu suchą stopą.
Tak jest np. w przypadku Przybiernowa. W maju tego roku gmina spłaciła już ostatnie 200 tys. zł, które zalegała parabankowi.
Jak tłumaczy Anna Zięba, skarbnik gminy, sytuacja finansowa nie wymknęła się spod kontroli, bo samorząd nie zaciągał długu na podejmowanie nowych inwestycji.
– Potrzebowaliśmy jedynie doraźnych środków, by spłacić m.in. zobowiązania wymagalne wobec wykonawcy budowy gimnazjum i ustabilizować sytuacje z lat poprzednich – wyjaśnia urzędniczka.
Jak przekonuje Wioletta Brzezińska, zastępca wójta gminy Rewal, ta niewielka miejscowość turystyczna również nie ma powodów do niepokoju. Tam pożyczki zaciągnięte w parabankach przekroczyły w ubiegłym roku 70 mln zł, a całe zadłużenie gminy doszło do 150 mln zł.
Dlaczego więc włodarze gminy są spokojni, że czarny scenariusz przewidziany dla Ostrowic nie stanie się też ich udziałem?
Jak mówi Wioletta Brzezińska, wszystko dzięki pomocnej dłoni rządu. Gmina otrzymała bowiem pożyczkę od Skarbu Państwa.
Podobnie udało się Bielicom, które – jak informuje nas tamtejszy magistrat – korzystają z udzielonej im w czerwcu 2016 r. pożyczki z budżetu.
Wyrzeczenia nieuniknione
Problem w tym, że nawet życiodajna finansowa kroplówka od władz centralnych nie rozwiązuje automatycznie wszystkich problemów.
Dlaczego? Gmina nie otrzyma bowiem pożyczki, jeżeli nie wdroży w życie planu naprawczego, który zaakceptuje regionalna izba obrachunkowa.
Taki plan to z kolei nic innego jak lista ograniczeń i ustępstw w sferze wydatków. Rewal musiał m.in. zatrzymać inwestycje i podjąć działania, by radykalnie uszczelnić system poboru podatków lokalnych.
– Wiele jednostek zmaga się z problemem niewystarczających środków. Każdej jednostce, która ma opracowany program naprawczy, trudno jest realizować zadania – zwraca uwagę Anna Zięba, skarbnik gminy Przybiernów.
I podkreśla, że chociaż jej gmina nie znalazła się w takim kryzysie, by musiała przygotowywać plan naprawczy, to i tak od lat prowadzi politykę oszczędnościową.
– Sprowadza się ona do zamrożeń płac, redukcji zatrudnienia, ograniczenia działalności kulturalnej, rezygnacji z dużych, kapitałochłonnych inwestycji – wymienia Zięba.
Czy będzie lepiej
Z podobnymi utrudnieniami zmagali się już mieszkańcy Ostrowic. Szkopuł w tym, że – w przeciwieństwie do Przybiernowa – nie był to świadomy wybór władz gminy tylko przymus związany z brakiem pieniędzy na realizację swoich ustawowych zadań.
Co to oznaczało w praktyce? – Gmina Ostrowice nie wypłacała na czas pensji nauczycielom, pracownikom służb i urzędnikom. Miała problemy z opłaceniem rachunków, a nawet z dostawą wody – wymienia Brzezińska z gminy Rewal.
Czy jest szansa, że zmieni się to wraz z likwidacją gminy i przyłączeniem jej do Drawska?
Zdania są podzielone. Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich przekonuje, że jest szansa, iż mieszkańcy zaczną w końcu żyć normalnie.
Z kolei Wioletta Brzezińska z gminy Rewal uważa, że mieszkańcy Ostrowic nie powinni raczej przygotowywać się do rewolucji.
– Możliwe, że w praktyce nie zmieni się dla nich tak naprawdę nic poza oddaleniem się od ośrodka władzy samorządowej – twierdzi Brzezińska.
Aleksander Nelicki, ekspert ds. finansów samorządów, przypomina też, że ostrowiczanie i tak nie są już rządzeni przez własnego wójta tylko przez komisarza, a samo Drawsko to dla nich i tak siedzibą władz (powiat) i najbliższym miastem, do którego jeździ się załatwiać wiele spraw.
– Wciąż jednak likwidacja gminy to dla nich pewna niewiadoma. Wiele zależy też od działań włodarzy Drawska – konkluduje ekspert.
Zadłużenie wciąż groźne
Chociaż wiele gmin wychodzi na prostą, to jednak najnowsze dane z regionalnych izb obrachunkowych niepokoją.
Z opracowania RIO wynika bowiem, że w ubiegłym roku prawie co piąta gmina zwiększyła swoje zadłużenie. Bilans na minus zaliczyły aż 532 samorządy. Co gorsza, w 25 z nich dług wzrósł ponad dwukrotnie.
To dużo, nawet biorąc pod uwagę, że w ponad 1808 gminach zadłużenie zmalało. O ile? W sumie o ponad 1,5 mld zł, czyli o 6,2 proc. więcej niż w 2015 r.
Czy to oznacza, że powinniśmy spodziewać się fali bankructw gmin w nadchodzących latach?
– W Ostrowiach mamy tu do czynienia z operacją ratunkową, przeprowadzaną w sytuacji, w której nie bardzo wiadomo, co robić. Jest to więc wyjątek, a nie precedens na przyszłość – twierdzi dr Aleksander Nelicki.
Z drugiej strony Krajowa Rada Regionalnych Izb Obrachunkowych podkreśla, że lepsze wyniki finansowe gmin wynikają po części z tego, że samorządy zaciągnęły w ubiegłym roku mniej pożyczek, bo zwyczajnie ograniczyły wydatki na inwestycje.
Niewykluczone, że trend ten się odwróci, a wiele gmin ponownie wyciągnie ręce po pożyczki. Powód? Bez dodatkowego wsparcia nie będzie ich stać na wkład własny, który jest z kolei niezbędny, by móc ubiegać się o dofinansowanie z UE.
A popyt na pożyczki może być tym większy, że kolejna perspektywa finansowa UE najprawdopodobniej będzie już ostatnim tak szczodrym źródłem wsparcia dla polskich samorządów. Będzie to więc walka o rozdysponowanie ostatnich kawałków unijnego tortu.