Stowarzyszenie "Stop Bankowemu Bezprawiu" uważa, że jak najszybciej powinna zostać uchwalona ustawa, która wydłuży termin wypowiadania umów kredytowych przez banki do pół roku po zaprzestaniu spłaty - mówi w rozmowie z PAP prezes SBB Arkadiusz Szcześniak.

Zapowiada obywatelską inicjatywę w tej sprawie. Prezydencki projekt noweli ustawy o wsparciu kredytobiorców, znajdujących się w trudnej sytuacji nie rozwiązuje, zdaniem prezesa SBB, najważniejszych problemów frankowiczów.

PAP: Dlaczego Stowarzyszenie "Stop Bankowemu Bezprawiu" krytycznie ocenia nowy prezydencki projekt o wsparciu dla kredytobiorców w trudnej sytuacji?

Arkadiusz Szcześniak: W naszej ocenie prezydent niestety znów uległ lobby bankowemu. Ten projekt proponuje w istocie kosmetyczne zmiany i niewiele zmieni sytuację osób, których głównym problemem jest wykonywanie przez banki umów niezgodnych z prawem. Zawiera też wiele haczyków, niekorzystnych dla kredytobiorców.

PAP: Na przykład jakich?

A.S.: Są tam na przykład zapisy, które wręcz mogą mobilizować banki do wypowiadania umów. Chodzi o artykuły przewidujące, że banki tym więcej będą płaciły na Fundusz Restrukturyzacyjny, im więcej mają kredytów przeterminowanych powyżej 90 dni. A taki kredyt może być już wypowiedziany po 30-60 dniach. Bankom będzie więc się opłacało wypowiedzieć umowy jak najszybciej i jak największą ich ilość. Poza tym, jak wyliczył portal www.odfrankujkredyt.info, przy średnim kredycie bank co kwartał będzie płacić za kredyt składkę do funduszu ok. 1800 złotych. To nie jest kwota, która będzie zmuszać banki do restrukturyzacji kredytów "walutowych", bo mogą one oszacować, że korzystniejsze jest wypowiedzenie tej umowy. Pytanie też, po jakim kursie banki będą proponowały przewalutowanie w ramach tej restrukturyzacji. Bo jeżeli to będzie kurs zbliżony do obecnego, nawet 3,50 zł za franka, to i tak będzie to niekorzystne i niebezpieczne dla klientów, bo przewalutują kredyt na wyższe saldo, niż mieli na początku. Jednocześnie koszty obsługi kredytu złotówkowego już na starcie nie będą niższe, a wkrótce mogą jeszcze znacznie wzrosnąć.

PAP: Ale przy restrukturyzacji będzie się liczyć stanowisko obu stron. Tymczasem w projekcie jest zapis, który może skłaniać banki do "ścigania się" w restrukturyzacji kredytów - te, które szybciej to zrobią, będą miały szanse odzyskać z tego funduszu więcej pieniędzy.

A.S.: Gdyby to sprawnie działało, byłby to dobry pomysł. Ale moim zdaniem ten fundusz może realnie nie ruszyć. Po pierwsze minister finansów musi wydać rozporządzenia w sprawie wzorów wniosków, a to może trwać kilka miesięcy. Po drugie dalej te wnioski będą rozpatrywane przez same banki, a nie np. Bank Gospodarstwa Krajowego. A dotąd banki raczej odmawiają realizacji wniosków o restrukturyzację. To samo dotyczy zresztą wniosków o skorzystanie z Funduszu Wsparcia - też, tak jak obecnie, decydować będą same banki.

PAP: Ale prezydent proponuje przepis, że jeśli bank odmówi wsparcia, a Rada Funduszu pozytywnie ustosunkuje się do odwołania kredytobiorcy, bank będzie musiał udzielać wsparcia ze swoich własnych środków. To ma skłaniać banki do bardziej rzetelnej oceny wniosków o wsparcie.

A.S.: Mam nadzieję, że tak będzie, choć niepokojący jest skład tej Rady Funduszu. Są tam instytucje, związane z sektorem bankowym, nie ma przedstawicieli strony społecznej czy nawet przedstawiciela UOKiK. Ta rada powinna być zatem przebudowana, jeśli jej decyzje mają nie być korzystne tylko dla banków.

PAP: Dostrzega pan w projekcie coś dobrego, że to krok w dobrym kierunku?

A.S.: Jest to projekt, który zakłada utworzenie kredytu na kredyt, który i tak po jakimś czasie trzeba będzie spłacać. Nie dotyczy też np. umów już wypowiedzianych przez banki, a to jest blisko 200 tys. z 700 tys. umów. Jest co prawda zapis, że bank nie może wypowiedzieć umowy, gdy rozpatrywany jest wniosek o wsparcie, ale dzień po już może. W przypadku tego funduszu, który teraz obowiązuje, bywało tak, że bank wypowiadał umowę po otrzymaniu wniosku o wsparcie z funduszu. Obecnie będzie mógł wypowiedzieć umowę w tym samym dniu co wyśle odmowę udzielenia wsparcia. Klient może więc nie doczekać się rozpatrzenia odwołania.

PAP: Czy można coś w tym projekcie dopisać, by ten mechanizm utrudnić?

A.S.: Apelowaliśmy już wcześniej do prezydenta, aby wdrożył rozwiązanie, które by wydłużyło termin, po jakim bank może wypowiedzieć umowę, w przypadku kłopotów ze spłatą kredytu. Obecnie, w zależności od umów, to dwa-trzy miesiące, a czasem tylko miesiąc. Tymczasem w niektórych państwach jest to 10, 12 lub nawet 18 miesięcy. Naszym zdaniem to powinno być minimum pół roku od powstania zaległości. By dopiero po upływie pół roku bank mógł wypowiedzieć umowę, a wcześniej musiał szukać porozumienia z klientem.

PAP: Postulujecie, aby to dopisać do projektu prezydenckiego?

A.S.: Albo dopisać, albo przeprowadzić inny projekt szybką ścieżką legislacyjną, by to rozwiązanie weszło jako pierwsze, zanim ruszy ten fundusz. Inaczej wielu klientów może go nie doczekać. Złożymy więc projekt obywatelski, który będzie dotyczył właśnie wydłużenia do minimum pół roku terminu na rozwiązanie umowy, a także ostatecznej likwidacji Bankowego Tytułu Egzekucyjnego. Jeżeli uda się uzyskać poparcie niezbędnej liczby posłów, być może projekt zostanie złożony jako poselski.

PAP: Ale BTE formalnie już nie ma.

A.S.: Mimo, że w 2015 roku został uznany za niekonstytucyjny, banki jeszcze mogą licytować majątki na jego podstawie i świadkami takich sytuacji jesteśmy na co dzień. Niestety gdy w ubiegłej kadencji Sejmu była tworzona ustawa o likwidacji BTE, pozostawiono w mocy tytułu już wystawione. My chcemy to ukrócić, bo w 2017 r. dorobek życia nie może być odbierany na podstawie przepisów uznanych za niekonstytucyjne w kwietniu 2015 r.

PAP: Czyli SBB nadal postuluje, by kredyty frankowe były przewalutowane po kursie wzięcia?

A.S.: Nadal proponujemy, by kredyty zostały przeliczone wstecznie tak, jakby od początku były kredytami złotówkowymi. Jak kredytobiorcy będą musieli dopłacić, to oczywiście powinni dopłacać.

PAP: To rozwiązanie proponuje w rozpatrywanym w sejmowej podkomisji Klub Kukiz'15. KNF oszacowała koszty tego na ponad 52 mld zł.

A.S.: Ale nie dopowiadała, że byłaby to tylko zmiana zapisów księgowych a nie "koszty". Te zapisy można przecież rozłożyć na lata. Prezydent nie przeprowadził niezbędnych analiz, m.in. dotyczących właśnie kwestii sposobu rozłożenia skutków zmian bilansowych na kolejne lata spłaty kredytu. A znamy przypadki banków europejskich, które takie zmiany rozpisywały na 30 lat.

Do dziś nie ma rzetelnego bilansu, jakie są przewidywalne skutki finansowe i społeczne tej ustawy ani jakie są skutki zaniechania rozwiązania tego problemu. A zgodnie z raportem Narodowego Instytutu Studiów Strategicznych (ekonomiczny think thank, m.in. wspierający frankowiczów - PAP), w wyniku tego zaniechania Polska traci rocznie 22 mld zł PKB i 4 mld zł podatków. Sama Kancelaria Prezydenta w swoim raporcie wskazuje na bardzo negatywne skutki społeczne funkcjonowania tych umów. Po zsumowaniu zysków i strat z pewnością okaże się, że dla polskiej gospodarki rozwiązanie tego problemu przyniesie korzyści, a wtedy przyjęcie rozwiązania analogicznego do zawartego w projekcie ustawy zawartej w druku 729 (projekt klubu Kukiz'15 - PAP) może zostać szybko przegłosowane.

PAP: Ale i tak nie ma chyba możliwości ustawowego rozwiązania problemu umów już wypowiedzianych, co wasze stowarzyszenie wskazuje jako główny problem.

A.S.: Dopóki nie został zlicytowany majątek, jest możliwość, by umowę jeszcze zrestrukturyzować. Klient może złożyć wniosek w takiej sprawie, ale ma na to tylko 14 dni. Tak jak może teoretycznie zaskarżyć do sądu nakaz zapłaty, ale też na to jest 14 dni. A na rynku jest za mało kancelarii prawnych, które znają problem i wiedzą, jakie są słabe strony umów zawieranych przez poszczególne banki, by skutecznie można było skorzystać z tej możliwości.

PAP: To jak waszym zdaniem można pomóc ludziom, którym wypowiadane są umowy?

A.S.: W naszym projekcie będziemy proponować, by osoby te miały wstrzymane licytacje do czasu kompleksowego uregulowania problemu. Zaproponujemy też wydłużenie do 30 dni terminu na zaskarżenie nakazu zapłaty, analogicznie do terminu, w jakim bank musi udzielić odpowiedzi na reklamacje.

PAP: Zwracacie się o spotkanie z wicepremierem Mateuszem Morawieckim. Liczycie na poparcie waszych pomysłów z jego strony?

A.S.: Niestety pan wicepremier unika spotkania z nami. A wiemy, że spotyka się z sektorem bankowym, więc chcemy, by poznał stanowisko także drugiej strony. Pan wicepremier wygłasza także tezę, jakoby część "poszkodowanych" dziennikarzy jest stronnicza. Tymczasem sam, jako osoba decyzyjna w tej sprawie, ma akcje jednego z banków posiadających większy portfel tych kredytów i był wcześniej prezesem jednego z tych banków. Więc to właśnie ze strony pana wicepremiera powinna być jak największa transparentność prac nad tymi projektami, tak aby nie było wrażenia, że projekt jest ustalany między innymi z byłym pracodawcą.

PAP: Czy z przedstawicielami prezydenta też się chcecie spotkać, choćby w sprawie tego nowego projektu?

A.S.: Tak, zależy nam na spotkaniu, a także by pan prezydent poparł nasz projekt w sprawie wydłużenia terminu na rozwiązania umowy kredytowej, wstrzymania licytacji i ostatecznej likwidacji BTE.

Rozmawiał Piotr Śmiłowicz