16 słów. Dokładnie tyle przesądza, że ustawa, która mogłaby być doskonała dla tłamszonych spółdzielców, nic w ich życiu nie zmieni na lepsze.
„Członkiem spółdzielni może być osoba fizyczna, choćby nie miała zdolności do czynności prawnych lub miała ograniczoną zdolność do czynności prawnych, której przysługuje spółdzielcze lokatorskie prawo do lokalu mieszkalnego, spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu, prawo odrębnej własności lokalu, roszczenie o ustanowienie odrębnej własności lokalu, zwane dalej ekspektatywą, lub która ubiega się o ustanowienie spółdzielczego lokatorskiego prawa do lokalu mieszkalnego lub odrębnej własności lokalu, albo będąca założycielem spółdzielni”. Tak brzmi kluczowy przepis nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, którą rozpatrzy jutro Senat. Senacka komisja infrastruktury twierdzi, że jest on dobry.
I pozwoli spółdzielcom na decydowanie o swoim losie w znacznie większej mierze, niż to miało miejsce dotychczas. Innego zdania są sami spółdzielcy. Z wielu opinii złożonych do parlamentu przez reprezentujące ich organizacje przebijają się głosy, że to utrwalenie patologii i dalsze sankcjonowanie PRL-owskich regulacji pozwalających prezesom betonowych molochów na nieliczenie się z tymi, którzy tak naprawdę ich zatrudniają.
Trybunał dał nadzieję
Potrzeba nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych wynika z kilku wyroków Trybunału Konstytucyjnego (z 14 lutego 2012 r., sygn. akt P 17/10, z 27 czerwca 2013 r., sygn. akt K 36/12 oraz z 5 lutego 2015 r., sygn. akt K 60/13), w których stwierdzono niezgodność z ustawą zasadniczą wielu przepisów. Kluczowy był ten ostatni wyrok. Sędziowie rozprawili się bowiem z tzw. członkami oczekującymi. Czyli w praktyce ludźmi najczęściej nijak niezwiązanymi ze spółdzielnią, za to stanowiącymi armię prezesa. To dzięki nim zarządzający miał większość podczas obrad walnego zgromadzenia.
„Osoby, które nie mają interesu polegającego na zaspokajaniu ich potrzeb mieszkaniowych lub polegających na dostarczaniu lokali o innym przeznaczeniu przez daną spółdzielnię mieszkaniową, a więc którym nie przysługuje spółdzielcze lokatorskie prawo do lokalu, spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu, prawo odrębnej własności lokalu lub ekspektatywa odrębnej własności lokalu – nie mogą być jej członkami” – stwierdził trybunał w wyroku.
Sędziowie zaznaczyli wyraźnie, że przyjmowanie tzw. członków oczekujących, w tym osób zatrudnionych w spółdzielni lub jej organach, może prowadzić do sytuacji, w których podmioty takie będą miały realny wpływ na zarządzanie spółdzielnią poprzez głosowanie na walnych zgromadzeniach. Mogą tym samym przesądzać o prawach i obowiązkach tych członków spółdzielni, którzy posiadają prawa do lokalu.
„Niedopuszczalne jest – z konstytucyjnego punktu widzenia – by podmioty niemające interesu w realizacji ustawowych celów danej spółdzielni mogły korzystać z praw korporacyjnych, a tym samym osłabiać możliwość wpływania na decyzje przez członków, których potrzeby mieszkaniowe zaspokajane są przez tę spółdzielnię” – zaznaczył TK.
Politycy odebrali
Ustawa, którą zajmuje się właśnie Senat, ma to orzeczenie wykonać. Renata Zybertowicz ze stowarzyszenia „Niezależni na Skarpie” uważa jednak, że tak się nie stanie. Wszystko przez to, że ustawodawca pozostawił w nowym brzmieniu art. 3 ust. 1 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych możliwość zostania członkiem spółdzielni przez osobę, która dopiero ubiega się o prawo do lokalu.
– Taka osoba nie jest przecież w żaden sposób powiązana z lokalem – spostrzega Zybertowicz. Tym samym ustawodawca rozszerzył zakres podmiotowy członkostwa w spółdzielni mieszkaniowej w stosunku do wyroku TK. A jednocześnie pozostawił furtkę prezesom do dalszego wykorzystywania członków oczekujących. Wystarczy, by prezesowscy żołnierze złożyli do spółdzielni odpowiednie wnioski o przyznanie im lokalu. Choćby go nie otrzymali, będą mogli dalej uczestniczyć w walnych zgromadzeniach i głosować.
– Ta ustawa jest skandaliczna. Wcale nie wykonuje wyroku trybunału – twierdzi senator Lidia Staroń, która doprowadziła do wydania wyroku przez TK (reprezentowała wnioskodawców). Jej zdaniem nie należy mieć złudzeń. Nowe przepisy utwardzą spółdzielczy beton, zamiast ulżyć spółdzielcom.
Drużyna prezesa / Dziennik Gazeta Prawna
Ci ostatni stracili już nadzieję. Jutro ustawą zajmie się Senat. Mimo licznych uwag w głos spółdzielców nie wsłuchały się ani rząd, ani Sejm. Senacka komisja zasugerowała zaś przyjęcie uchwalonego przez izbę niższą aktu bez żadnych poprawek.
„Głosują tak, jak im kazano, nie biorąc żadnej odpowiedzialności za skutki ich ukierunkowanych lub wręcz bezmyślnych działań. Czy oni wiedzą, jak bardzo krzywdzą bezbronnych ludzi?” – oceniają parlamentarzystów spółdzielcy na jednym z najpopularniejszych forów internetowych.
Etap legislacyjny
w Senacie