Domaganie się od publicznej placówki ujawnienia wrażliwych danych zatrudnionego w niej nauczyciela nie służy poprawie jakości nauczania, za to godzi w sprawne działanie szkoły. Tak uznał Naczelny Sąd Administracyjny na posiedzeniu niejawnym.
Powodem zajęcia się sprawą był spór dyrektora szkoły z jednym z rodziców, który był niezadowolony z pracy nauczycielki zajmującej się jego synem. W 2015 r. rodzic zwrócił się do dyrektora z wnioskiem o udostępnienie w trybie dostępu do informacji publicznej szczegółowych danych o nauczycielce. W sumie szkole zadano 87 pytań. Dotyczyły one nie tylko kwalifikacji zawodowych, lecz także życia prywatnego. Rodzic próbował się dowiedzieć m.in., czy nauczycielka jest po rozwodzie, czy pali papierosy i czy w przeszłości miała odebrane prawo jazdy.
Dyrektor zignorował pytania, bowiem już wcześniej rodzic domagał się podobnych odpowiedzi dotyczących innych pracowników szkoły. Rodzic wniósł więc do wojewódzkiego sądu administracyjnego skargę na bezczynność dyrektora. Domagał się, żeby placówka udzieliła mu odpowiedzi na wszystkie jego pytania. Co więcej, zażądał ukarania dyscyplinarnego szefa placówki winnego niezałatwienia sprawy oraz nałożenia kary grzywny na szkołę.
Dopiero wtedy dyrektor szkoły zdecydował się odpowiedzieć na część pytań rodzica, dotyczących wykształcenia oraz posiadanych kwalifikacji. W jego ocenie wyłącznie te kwestie mogły być uznane jako dane podlegające udostępnieniu w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej. Na pozostałe pytania zarządzający odmówił odpowiedzi. Takie rozwiązanie jednak nie zyskało akceptacji sądu. Sędziowie wymierzyli dyrektorowi grzywnę w wysokości 300 zł.
WSA uznał bowiem, że dyrektor co do zasady był organem zobligowanym do udzielenia informacji publicznej. Co więcej, do czasu wniesienia skargi szkoła nie powiadomiła rodzica, że pozostałe informacje wymagane przez skarżącego dotyczą spraw stricte prywatnych nauczyciela i nie podlegają udostępnieniu na podstawie dostępu do informacji publicznej.
Szkoła złożyła kasację do NSA, która została uwzględniona.
Sędziowie zwrócili uwagę, że wniosek rodzica o udostępnienie informacji publicznej nie miał na celu uzyskania informacji służącej obiektywnie jakiemukolwiek dobru powszechnemu, dotyczył jedynie indywidualnego interesu wnioskodawcy. Nie tylko nie prowadził do poprawienia funkcjonowania szkoły, lecz wręcz przeciwnie – w istocie miał być dla niej dokuczliwy.
Co więcej, w przypadku pytań skierowanych do szkoły trudno jest uznać, że rodzic miał prawo do skorzystania z ustawy o dostępie do informacji publicznej. NSA podkreślił, że zgodnie z preambułą ustawy z 7 września 1991 r. o systemie oświaty, „Oświata w Rzeczypospolitej Polskiej stanowi wspólne dobro całego społeczeństwa”. Elementem warunkującym sprawność instytucji publicznej, jaką jest szkoła publiczna, w realizacji oświaty jest autorytet organów tej szkoły i jej nauczycieli.
Postępowanie rodzica w tej sprawie godzi w ten element. I właśnie dlatego nie mogło się ostać orzeczenie WSA, które wbrew woli ustrojodawcy i ustawodawcy aprobuje wskazane postępowanie oraz wywodzi z niego negatywne konsekwencje dla szkoły wykonującej zadanie oświatowe. To natomiast oznacza, że placówka nie dopuściła się bezczynności, bowiem nie miała obowiązku odpowiadania na pytania rodzica.
ORZECZNICTWO
Wyrok NSA z 11 maja 2017 r., sygn. akt I OSK 2777/16.