W każdej kadencji Sejmu są próby zarówno zaostrzania, jak i liberalizowania obecnie obowiązującej ustawy aborcyjnej, nie prowadzi to do niczego dobrego; jestem za utrzymaniem kompromisu aborcyjnego - powiedziała wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska (PO).

Jak pisze poniedziałkowa "Rzeczpospolita", około stuosobowa grupa parlamentarzystów chce złożyć do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie przepisów ustawy antyaborcyjnej; chodzi o przepis zezwalający na aborcję w momencie nieodwracalnego uszkodzenia płodu. Wniosek został przygotowany przez posła PiS Bartłomieja Wróblewskiego, podpisali się pod nim parlamentarzyści z klubów: PiS, Kukiz'15, koła Republikanów oraz WiS.

Pytana, czy ta inicjatywa nie sprawi, że ponownie rozgorzeje wojna wokół tematu aborcji, Kidawa-Błońska odparła, że "ta wojna cały czas trwa". Podkreśliła, że w każdej kadencji Sejmu następuje próba zmiany ustawy, która "w tak trudnych warunkach została przyjęta i dała takie poczucie bezpieczeństwa w dramatycznych sytuacjach dla kobiet". "W każdej kadencji są próby i zaostrzania, i liberalizowania. Ja uważam, że te próby do niczego dobrego nie prowadzą, tylko zaogniają sytuację i taki konflikt między ludźmi. Trzymałabym się tej ustawy, która jest" - powiedziała.

Pytana, czy w związku z tym spodziewa się protestów na miarę tych z zeszłego roku, Kidawa-Błońska odpowiedziała, że to możliwe. "Możliwe też, że będą protesty z drugiej strony" - powiedziała. "To właśnie rozpala emocje, a polityka prowadzona przez PiS wobec kobiet te prawa ciągle ogranicza" - dodała.

Na pytanie, czy istnieje prawdopodobieństwo, że wniosek zostanie skierowany do Trybunału Konstytucyjnego po to, by tam "utknął", co miałoby odsunąć temat aborcji, Kidawa-Błońska powiedziała, że jest to jeden z wariantów. "Może być taki wariant, ale może być tak, że Trybunał Konstytucyjny bardzo szybko podejmie taką decyzję i wtedy się powie: +proszę bardzo, prawo musi być stosowane, Trybunał Konstytucyjny wydał taką decyzję+, a ja do obecnego Trybunału Konstytucyjnego mam bardzo małe zaufanie. Trudno to nazwać Trybunałem w tej chwili" - powiedziała Kidawa-Błońska.

Na początku kwietnia przedstawicielka Fundacji Życie i Rodzina Kaja Godek zapowiedziała zbiórkę podpisów pod projektem "Zatrzymaj aborcję". Fundacja zamierza w sierpniu zawiadomić marszałka Sejmu o utworzeniu komitetu inicjatywy obywatelskiej (potrzeba do tego tysiąca podpisów), a na początku jesieni rozpocząć zbiórkę podpisów pod projektem. Zgodnie z prawem ma na to 3 miesiące. Pod projektem obywatelskim musi się podpisać co najmniej 100 tys. osób.

Projekt ma z obowiązujących przepisów wyeliminować przesłankę pozwalającą na aborcję w sytuacji, gdy zachodzi podejrzenie nieodwracalnego upośledzenia lub ciężkiej choroby płodu. "Rzeczpospolita" informuje, że niemal identyczny projekt przygotowała posłanka Anna Maria Siarkowska z koła poselskiego Republikanie.

Z kolei przedstawiciele Inicjatywy Polskiej Barbary Nowackiej przygotowują projekt liberalizujący przepisy; podpisy chcą zacząć zbierać we wrześniu. Miałby on być podobny do tego, który komitet "Ratujmy kobiety" złożył jesienią ubiegłego roku. Zakładał on, że w każdym przypadku aborcja byłaby dozwolona do 12. tygodnia ciąży, a później tylko w trzech opisanych w obecnych przepisach przypadkach. Jak mówiła Nowacka, miałby być również rozszerzony o dostęp do tzw. pigułki dzień po bez recepty oraz zagwarantowanie kobietom prawa do zapłodnienia in vitro.

Obowiązująca ustawa z 1993 r. zezwala na dokonanie aborcji, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego. W dwóch pierwszych przypadkach przerwanie ciąży jest dopuszczalne do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem matki; w przypadku czynu zabronionego - jeśli od początku ciąży nie upłynęło więcej niż 12 tygodni.

We wrześniu zeszłego roku Sejm odrzucił w pierwszym czytaniu projekt "Ratujmy kobiety" - liberalizujący przepisy aborcyjne, a skierował do dalszych prac projekt komitetu "Stop aborcji" - zaostrzający prawo. Wywołało to burzliwe reakcje, m.in. tzw. czarny protest na ulicach miast, w sprzeciwie wobec proponowanych zmian. Ostatecznie Sejm definitywnie odrzucił projekt.