Stwierdzając we wtorek, że zaskarżone przez prokuratora generalnego przepisy o zasadach wyboru członków Krajowej Rady Sądownictwa są niezgodne z ustawą zasadniczą, Trybunał Konstytucyjny nie ograniczył się do wydania wyroku (sygn. akt K5/17) i podania ustnych motywów jego uzasadnienia.
Mariusz Muszyński, który w tej sprawie był sędzią sprawozdawcą, na koniec pozwolił sobie na kilka uwag natury ogólnej. A te ewidentnie miały na celu wykazanie, że obecna KRS działa w sposób nie do końca prawidłowy.
Muszyński wskazywał, że rada jest strukturalnie umiejscowiona między władzami. I to ona jest instytucją, która gwarantuje w praktyce realizację konstytucyjnej zasady równowagi trzech władz. A właściwie powinna nią być, ale nie jest. Bo będzie to możliwe dopiero wtedy, gdy „właściwie się będzie odczytywać jej ustrojową pozycję”.
– Inne rozumienie roli KRS, w szczególności jako organu reprezentującego interesy danej grupy zawodowej, będzie prowadzić do wypaczenia tej kluczowej konstytucyjnej zasady, fundamentu demokratycznego państwa – wytknął obecnej radzie Muszyński. Dodając, że KRS to powinno być takie gremium, w którym mogą się ścierać różne koncepcje i wizje gwarancji niezależności sądów i niezawisłości sędziów.
– My się z tym stwierdzeniem zgadzamy. I naszym zdaniem rada wywiązuje się z tego obowiązku najlepiej, jak tylko jest w stanie. W radzie zawsze jest czas na dyskusję i wysłuchanie argumentów przedstawicieli pozostałych dwóch władz. To przecież nie jest tak, że w KRS zawsze przeważa pogląd reprezentowany przez sędziów. Aby się o tym przekonać, wystarczy sięgnąć po protokoły z posiedzeń – zapewnia Sławomir Pałka, członek KRS.
Jego zdaniem problemem nie jest, jak sugerował Mariusz Muszyński, niewłaściwe odczytywanie pozycji ustrojowej rady, a to, że przedstawiciele pozostałych dwóch władz, którzy wchodzą w skład KRS, po prostu nie chcą prowadzić dialogu z trzecią władzą.
– Minister sprawiedliwości, choć to jego obowiązek, nie pojawia się na posiedzeniach rady. Część posłów wstrzymuje się od udziału w głosowaniach nad kandydaturami na sędziów. Tym samym więc odmawiają wykonywania obowiązków, do których zostali powołani w skład rady – podaje przykłady sędzia Pałka.
Podkreśla również, że nie można sugerować, iż KRS stała się organem reprezentującym interesy jednej grupy zawodowej. Świadczy o tym chociażby to, że nie wszystkie jej decyzje są przyjmowane z entuzjazmem przez środowisko sędziowskie.
Sędzia Muszyński wspomniał również, że w dyskursie publicznym często padają wypowiedzi na temat odrębności i niezależności władzy sądowniczej. I w związku z tym przypomniał, że art. 173 konstytucji, w którym jest mowa o sądach i trybunałach jako władzy odrębnej i niezależnej od innych władz, nie znosi podstawowej zasady ustrojowej podziału i równowagi władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej ani też w żadnym stopniu jej nie modyfikuje.
– Oznacza to, że rozdzielone trzy władze nie są niezależnymi od siebie elementami ustroju państwa, stanowią one jedną konstrukcję, jednolitą władzę najwyższą, w ramach której obowiązane są współdziałać. Odrębność i niezależność sądów nie może znosić lub zaburzać działania mechanizmu koniecznej równowagi pomiędzy tymi wszystkimi władzami – tłumaczył Muszyński.
– Zupełnie nie rozumiem takiego toku rozumowania, który prowadzi do wniosku, jakoby władza sądownicza była jakąś superwładzą, mającą przewagę nad pozostałymi. Formułowanie takich tez ma chyba jedynie na celu wprowadzanie opinii publicznej w błąd. Przecież ustawodawca nie wyposażył sędziów w żadne instrumenty pozwalające im wpływać skutecznie na to, co robi rząd czy parlament – zauważa sędzia Pałka. I, jak konkluduje, trzecia władza zawsze była najsłabszą z władz. A po wprowadzeniu planowanych reform stanie się jeszcze słabsza.

Awantura o kongres

Na wczorajszym posiedzeniu sejmowa komisja sprawiedliwości i praw człowieka pochylała się nad sprawozdaniem z wykonania budżetu przez KRS w poprzednim roku. Burzę wywołał jeden z punktów tego dokumentu. Chodziło o 13 tys. zł przeznaczone przez radę na współfinansowanie kongresu sędziów polskich, który odbył się w zeszłym roku w Warszawie. Część posłów twierdziła, że KRS nadużyła swoich uprawnień, bo nie ma żadnych przepisów, które pozwalałyby jej przekazywać środki publiczne na tego typu inicjatywy. Przedstawiciele rady bronili się wskazując, że obowiązkiem rady jest popularyzacja zagadnień związanych z ustrojową pozycją sądownictwa. I że właśnie temu celowi miał służyć sporny kongres. Nieprawidłowości w wydatkowaniu środków na ten cel nie dopatrzyli się obecni na posiedzeniu komisji przedstawiciele Najwyższej Izby Kontroli.