Ministerstwo Sprawiedliwości opublikowało przygotowany do wygłoszenia na Kongresie Prawników Polskich w Katowicach tekst przemówienia wiceministra Marcina Warchoła.

Szanowni Państwo,

nemo iudex in causa sua – nikt nie może być sędzią we własnej sprawie. Przypominam o tej naczelnej zasadzie rzymskiego prawa, ponieważ chciałbym, aby Kongres Prawników Polskich – na którym mam zaszczyt gościć – był raczej kongresem Polaków będących jednocześnie prawnikami. By zebrani na tej sali przedstawiciele zawodu, który sam reprezentuję, potrafili się wznieść ponad środowiskowe interesy. Byśmy mogli dyskutować o ważnych sprawach w kategoriach całego państwa i jego obywateli, a nie wyłącznie prawniczego środowiska.

Reprezentuję zawód prawniczy, ale jako wiceminister reprezentuję też resort sprawiedliwości i rząd Rzeczypospolitej. Ten rząd podjął się reformy wymiaru sprawiedliwości, która ma służyć wszystkim Polakom, ale jest także dla wszystkich prawników, a nie przeciwko nim.

Zmiany mają obowiązywać teraz i w przyszłości, bez względu na to, jaka opcja polityczna uzyska większość w wyborach i będzie sprawować władzę. Dlatego proszę, byśmy dyskutowali o nich bez politycznego kontekstu i bez zacietrzewienia. Sprawny, sprawiedliwy i prawdziwie niezależny wymiar sprawiedliwości leży w interesie wszystkich. Ma być wolny od politycznych nacisków, ale także od korporacyjnych interesów prawniczego środowiska. To gwarancja praworządności, szacunku obywateli dla prawa i sprawnego funkcjonowania całego państwa. Zgodnie z europejskimi standardami.

Do tych standardów, niestety, jeszcze zmierzamy. Zapisaliśmy sobie w art. 45 Konstytucji, że „każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd”. Ale jak mamy mówić o respektowaniu praw obywateli, skoro postępowania sądowe ciągną się latami, a kolejne ujawniane afery świadczą o niskim poziomie etycznym i braku niezależności niektórych sędziów? Ich arogancja budzi oburzenie Polaków, a wyroki są zbyt często kwestionowane, choćby przez Europejski Trybunału Praw Człowieka.

Źródła problemu widzę w zaniechaniu. Po upadku komunizmu zbyt łatwo przyjęliśmy za dobrą dewizę słowa ówczesnego I Prezesa Sądu Najwyższego, obecnego tu na sali Pana Profesora Adama Strzembosza, że środowisko sędziowskie oczyści się samo. Powiedzmy sobie szczerze – nie oczyściło się. Komunistyczne sądy skazały na śmierć ponad trzy tysiące polskich patriotów, drastyczne wyroki wobec działaczy demokratycznej opozycji były normą nawet u schyłku PRL-u, a mimo to z zawodu usunięto za to po przełomie 1989 roku tylko jednego sędziego. Wobec 42 sądy dyscyplinarne odmówiły wszczęcia postępowania, a 5 uniewinniono lub umorzono wobec nich postępowania. Ustawa z 1998 r. o odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, którzy w latach 1944-1989 sprzeniewierzyli się niezawisłości sędziowskiej, została przez środowisko sędziowskie zbojkotowana.

Tolerancja wobec dużych win prowokowała bezkarność win małych. Nie chcę już wypominać nieszczęsnych słów o „nadzwyczajnej kaście”, ale właśnie ten sposób myślenia położył się cieniem na decyzjach sądów dyscyplinarnych. 41 procent postępowań dyscyplinarnych kończy się odmową orzeczenia kary, umorzeniem lub uniewinnieniem.

A przecież immunitet sędziowski ma chronić niezawisłość, a nie bezkarność sędziów w prozaicznych i oczywistych sytuacjach.

Są też, niestety, znacznie bardziej kompromitujące sprawy, które stawiały w wątpliwość niezawisłość trzeciej władzy. Jedna z głośniejszych to afera z prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku, który – nie wiedząc, że padł ofiarą dziennikarskiej prowokacji – zgodził się wyznaczać posiedzenia sądu w sprawie afery Amber Gold pod dyktando ówczesnego premiera. Kolejna, równie głośna, to wyłudzenia na wielomilionową skalę z Sądu Apelacyjnego w Krakowie, w które zamieszany był jego prezes, a więc osoba postawiona na jednym z najwyższych stanowisk w sądowniczej hierarchii.

To są powody, dla których całe środowisko sędziowskie – w większości uczciwe – cieszy się dziś tak małym społecznym zaufaniem. Do tej uczciwości się dzisiaj odwołuję. Odwołuję się do poczucia odpowiedzialności za państwo, za Polaków, ale także za renomę prawniczych zawodów.

Nie da się bronić dobrego imienia sędziów, jeśli nie zwiększymy transparentności ich oświadczeń majątkowych, jeśli nie poddamy ściślejszej kontroli prac podejmowanych dodatkowo przez sędziów i jeśli nie zreformujemy sądownictwa dyscyplinarnego. Temu ostatniemu ma służyć utworzenie w Sądzie Najwyższym cieszącej się dużą autonomią Izby Dyscyplinarnej, która będzie rozpatrywać sprawy dyscyplinarne sędziów, prokuratorów, adwokatów, radców prawnych, notariuszy i komorników. Ma być gwarancją, że niewygodne sprawy nie będą zamiatane pod dywan. Ma chronić przed tym, by niegodne postępowanie „czarnych owiec” w prawniczym środowisku nie obciążało uczciwych przedstawicieli tego zawodu.

Ale wymiar sprawiedliwości nie odzyska też społecznego zaufania, jeśli go nie usprawnimy. To smutny paradoks, że Polska – będąc w europejskiej czołówce pod względem liczby sędziów i wydatków na sądownictwo w przeliczeniu na mieszkańca – ciągnie się jednocześnie w ogonie pod względem długości postępowań. Dlatego proponujemy ograniczenie kognicji, aby sędzia nie musiał zajmować się śmieceniem na ulicy, uproszczenie procedur i równomierny rozkład spraw między sędziów. Postulowały to zgromadzenia sędziów i wychodzimy im naprzeciw. Reforma jest też odpowiedzią na Państwa postulaty.

Również adwokaci, m.in. w osobach tu obecnych Pana prof. Piotra Kardasa, wiceprezesa Naczelnej Rady Adwokackiej oraz Dziekana prof. dr hab. Macieja Gutowskiego, kwestionowali kooptacyjny model powoływania sędziów, nieprzejrzyste procedury awansowe, a także utrudniające życie obywatelom i zbyt formalistyczne procedury sądowe.

Drodzy Państwo,

reforma wymiaru sprawiedliwości – co będę podkreślać – nie jest przeciwko Wam, tylko dla Was. I dla wszystkich Polaków. Ma dać rzeczywistą gwarancję niezawisłości każdemu szeregowemu sędziemu. Zapewnić im komfort, że wydając takie czy inne wyroki, nie są skazani na łaskę i niełaskę prezesów swoich sądów. Że nie muszą działać pod dyktando czy choćby domyślając się oczekiwań zwierzchników, by zasłużyć na awans i większe zarobki.

Demokratyzacja wyborów do Krajowej Rady Sądownictwa jest sprawą kluczową. Domagały się tego zgromadzenia sędziowskie kwestionując niedemokratyczne i kurialne procedury wyborcze. W odpowiedzi na sugestie OBWE, opozycji oraz samych sędziów wprowadzamy następującą poprawkę do ustawy o KRS:

„W terminie 30 dni od dnia obwieszczenia o zwalnianym miejscu w Radzie stowarzyszenia zrzeszające sędziów lub prokuratorów, do których zadań statutowych należy działanie na rzecz niezależności sądów i niezawisłości sędziów lub reprezentowanie środowiska sędziów lub prokuratorów, grupy co najmniej 20 sędziów lub prokuratorów, Naczelna Rada Adwokacka, Krajowa Rada Radców Prawnych lub Krajowa Rada Notarialna zgłaszają Marszałkowi Sejmu sędziów, spośród których mogą być zgłaszani kandydaci na członków Rady. Do zgłoszenia dołącza się uzasadnienie oraz oświadczenie osoby zgłaszanej o zgodzie na kandydowanie do Rady”.

OBWE w końcowym raporcie nt. projektu ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa zauważyła, że „jeżeli intencją ustawodawców było stworzenie dwuczęściowego systemu, w którym stowarzyszenia zrzeszające sędziów zgłaszają kandydatów Sejmowi, a propozycje te stanowić będą podstawę wyboru przez Sejm sędziów pełniących funkcję członków Krajowej Rady Sądownictwa, podobnie jak w systemie hiszpańskim, obecne brzmienie Projektu Ustawy zyskałoby, gdyby zamiar ten został wyrażony jaśniej”. Stąd też wyżej przedstawiona nasza propozycja, wychodząca naprzeciw tym postulatom.

Pragnę zwrócić uwagę, że najlepszym sposobem zapewnienia sprawiedliwego i efektywnego sądownictwa jest wprowadzenie kontroli i równowagi tej władzy z pozostałymi dwiema: ustawodawczą i wykonawczą, a także poddanie sądownictwa kontroli społeczeństwa obywatelskiego.

Sędziów sądów powszechnych w Niemczech - w Saksonii i w Bawarii powołuje wprost Minister Sprawiedliwości bez opinii jakichkolwiek rad sędziowskich. Tymczasem w naszym kraju, to wciąż Zgromadzenie Ogólne sędziów będzie opiniowało kandydata na sędziego, oceniało go będzie Kolegium sądu, wizytator, a Krajowa Rada Sądownictwa będzie jedynie ostatnim ogniwem tej oceny. I wyboru do niej 15 sędziów będą dokonywali przedstawiciele społeczeństwa dysponujący mandatem demokratycznym, czyli posłowie.

Demokratyzacja sądownictwa w Niemczech sięga tak daleko, że sędziowie Sądu Najwyższego są wybierani przez Radę ds. Wyboru Sędziów (Richterwahlausschuss) składającą się z 16 ministrów landowych i 16 przedstawicieli parlamentu (Bundestagu). Kandydatów zaś zgłaszają ministrowie sprawiedliwości landowi. Izba Sądu Najwyższego opiniuje jedynie kandydatów, ale ta opinia jest niewiążąca dla Rady ds. Wyboru Sędziów.

Sąd Najwyższy Niemiec nie uczestniczy w ogóle na żadnym etapie w procedurze powoływania jego sędziów! Odwrotnie jest zaś u nas, gdzie mamy system pełnej kooptacji wyborów do Sądu Najwyższego.

W Holandii w ciągu ostatnich 30 lat było jedynie 5 postępowań dyscyplinarnych, jak przekazali mi sędziowie holenderscy. Uzasadnili to tym, że jeśli sędzia ma coś na sumieniu, to po prostu rezygnuje. Gdyby u nas były takie standardy, to niepotrzebna byłaby reforma!

Szanowni Państwo,

teraz albo nigdy. Ten Kongres, a mówię to bez cienia patosu i przesady, staje przed historycznym wyborem. Przesądzi o tym, czy w ważnym momencie polscy prawnicy potrafią ponad własnymi interesami postawić interes całego państwa i jego obywateli. A tego właśnie wymaga reforma tak ważnej dziedziny, jaką jest wymiar sprawiedliwości. O to do wszystkich Państwa apeluję.

Sebastian Kaleta, Rzecznik Ministra Sprawiedliwości

UWAGA: komunikaty publikowane są w serwisie PAP bez wprowadzania przez PAP SA jakichkolwiek zmian w ich treści, w formie dostarczonej przez nadawcę. Nadawca komunikatu ponosi odpowiedzialność za jego treść – z zastrzeżeniem postanowień art. 42 ust. 2 ustawy prawo prasowe.