W prawie dwudziestoletnim okresie obowiązywania ustawy o świadku koronnym jedynie wobec pięciu osób podjęto zawieszone postępowanie – wskazał prokurator krajowy Bogdan Święczkowski w odpowiedzi na interpelację posła Grzegorza Wojciechowskiego. Co to oznacza? Ano tyle, że pojawiający się niekiedy w mediach pogląd, iż świadkowie koronni fałszywie pomawiają niewinne osoby, nie wytrzymuje zderzenia z faktami.
Widać to po analizie danych statystycznych zgromadzonych przez Prokuraturę Krajową. Ustawa o świadku koronnym (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 1801 ze zm.) weszła w życie 1 września 1998 r. Od tego dnia do końca 2016 r. status świadka koronnego nadano 111 osobom.
Zgodnie z art. 10 ustawy prokurator podejmuje zawieszone postępowanie w sytuacji, kiedy świadek koronny zeznał nieprawdę, odmówił zeznań przed sądem, popełnił nowe przestępstwo, działając w zorganizowanej grupie przestępczej, bądź zataił majątek pochodzący z przestępstwa. Przepis ten w ciągu niespełna dwóch dekad został zastosowany jedynie pięciokrotnie.
Wniosek? „Uprawnione wydaje się stwierdzenie, że w polskim systemie prawnym instytucja świadka koronnego nie jest nadużywana, a organy uprawnione do nadawania przestępcy takiego statusu działają z dużą rozwagą, po wyczerpaniu innych możliwości dowodowych. Natomiast podjęcie śledztwa zawieszonego wobec podejrzanego, któremu nadano status świadka koronnego, to przypadki wręcz jednostkowe” – wskazuje Bogdan Święczkowski w odpowiedzi na interpelację.
Z tego też względu zdaniem PK nowelizacja ustawy zmierzająca do osłabienia znaczenia zeznań świadka koronnego byłaby niewskazana. Historia ostatnich lat pokazuje bowiem, że z działalności skruszonych przestępców jest zdecydowanie więcej pożytku niż szkód.
Inspiracją do złożenia interpelacji był dla posła Grzegorza Wojciechowskiego jeden z odcinków programu „Państwo w państwie” wyemitowany na antenie Telewizji Polsat. Przedstawiono w nim historię niewinnego człowieka, który spędził w areszcie śledczym 27 miesięcy wskutek wskazania go jako winnego przez świadka koronnego. Pomówiony mężczyzna otrzymał od Skarbu Państwa odszkodowanie w wysokości 800 tys. zł.
– To nie pierwsza i boję się, że nie ostatnia tego typu sprawa, gdy niewinny człowiek cierpi na skutek fałszywego pomówienia świadka koronnego. Cierpi też interes publiczny, bo fałszywe pomówienia kierują śledztwa na fałszywe tropy, marnowane są siły i środki, prawdziwi przestępcy się z tego śmieją, a społeczeństwo ponosi koszty, choćby w postaci późniejszych odszkodowań dla niewinnie aresztowanych – wskazał w swym piśmie poseł Wojciechowski.
Prokurator Święczkowski wyjaśnił jednak, że stan faktyczny niniejszej sprawy był bardziej skomplikowany. Przede wszystkim aresztowanie mężczyzny spowodowane było pozyskaniem przez śledczych licznych dowodów, które ostatecznie nie zyskały uznania sądu, a nie jedynie zawierzeniem słowom świadka koronnego.
Należy też – podkreśla prokurator krajowy – odróżniać zeznania, które się nie potwierdziły, od kłamliwych. Wyciąganie odpowiedzialności wobec świadków koronnych w przypadkach, w których ich informacje nie przekonają sądu, mogłoby poskutkować efektem mrożącym. W efekcie osoby, którym już nadano specjalny status, nie byłyby skore do współpracy z państwem. A to byłoby ze szkodą dla ogółu społeczeństwa.
– Świadek koronny, który obciążał oskarżonego Krzysztofa S., składał w tym charakterze zeznania w innych postępowaniach, ujawniając szereg przestępstw popełnionych w latach 1997–2003 przez jedną z grup przestępczych działających na terenie kraju. Zeznania tego świadka zostały wykorzystane jako ważny materiał dowodowy w 25 sprawach wobec 81 oskarżonych. W części z tych spraw zapadły już prawomocne wyroki skazujące – poinformował Bogdan Święczkowski.