Stołeczny sąd zawiesił w środę postępowanie w cywilnej sprawie, jaką b. prezydencki doradca Artur P. wytoczył Kancelarii Prezydenta, domagając się przywrócenia do pracy lub odszkodowania.

Postępowanie, zgodnie z decyzją sądu, zawieszono do czasu zakończenia sprawy karnej, która - jak informują mecenasi P. - wciąż jest jeszcze na etapie postępowania przygotowawczego.

P. był w Kancelarii Prezydenta doradcą ds. sportu, zatrzymano go 8 lipca 2007 r. i postawiono zarzut wprowadzenia do obrotu - od lipca 2005 r. do czerwca 2007 r. - ok. 1,2 kg kokainy. Obciążyły go zeznania lubelskich handlarzy, którzy dostarczali mu narkotyk. Zaraz po zatrzymaniu zwolniono go z pracy w kancelarii.

Artur P. tłumaczył, że zakupione narkotyki zużył sam. Według prokuratury, jest to niemożliwe ze względu na dużą ilość kokainy, która "przeszła" przez jego ręce.

Proces ruszył w styczniu ub.r.; Artur P. domagał się przywrócenia do pracy lub odszkodowania w wysokości ponad 30 tys. zł.

Przedstawiciele Kancelarii wyjaśniali na procesie, że zwalniając P. kierowali się m.in. tym, że był podejrzewany o handel narkotykami. "W sprawie istotny był również wizerunek Kancelarii Prezydenta i samego prezydenta (Lecha Kaczyńskiego)" - mówił latem ub.r. zastępca szefa kancelarii Robert Draba.

Adwokaci reprezentujący P. przed sądem podnosili, że z punktu widzenia prawa pracy rozwiązanie umowy z P. przez Kancelarię nastąpiło w niewłaściwy sposób. W ich ocenie, skoro nie ma orzeczenia, że P. popełnił przestępstwo, powinien jedynie zostać zawieszony, a nie wyrzucony z pracy. Zdaniem prawników Artura P., ich mocodawca był "osobą chorą", a wyrok byłby "formą rehabilitacji; sposobem udowodnienia, że sprawa nie wyglądała tak jak przedstawiały ją media".

Śledztwo w sprawie P. trwa od początku 2007 roku. Grozi mu do 10 lat więzienia.