Może uwolnić się od odpowiedzialności, jeżeli zostanie uznany za usługodawcę internetowego – uznał Sąd Najwyższy.
Początek sprawy miał miejsce kilka lat temu, kiedy Dariusz M. założył na portalu społecznościowym profil mieszkańców jednego z podwarszawskich miast. Na profilu zaczęły się pojawiać posty krytyczne wobec burmistrza, któremu zarzucano niekompetencję, nepotyzm, a nawet korupcję.
Włodarz pozwał Dariusza M., żądając publikacji przeprosin na portalu internetowym i w lokalnej prasie, a także wpłaty 10 tys. zł na Polski Czerwony Krzyż.
Sądy obydwu instancji były zgodne co do oceny winy Dariusza M. Uznały, że będąc założycielem profilu i moderatorem prowadzonej na nim dyskusji, odpowiada za posty szkalujące burmistrza (przeciwko któremu wówczas nie zostało wszczęte żadne postępowanie karne). Sądy uznały więc, że doszło do naruszenia dóbr osobistych powoda. Różniły się jedynie w orzeczonych sankcjach – o ile w I instancji sąd uwzględnił wszystkie roszczenia, zmniejszając jedynie znacznie obowiązek zapłaty na rzecz PCK, o tyle sąd apelacyjny ograniczył obowiązek przeproszenia burmistrza tylko do publikacji w internecie i oddalił żądanie wpłaty na cel społeczny.
Skargę kasacyjną złożył rzecznik praw obywatelskich, który włączył się do sprawy, uznając, że nie można karać założyciela profilu za publikacje, których autorstwa nie wykazano. Argumentował też, że sąd powinien uwzględnić nie tylko przepisy art. 23–24 kodeksu cywilnego chroniące dobra osobiste, ale także normy ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną (t.j. Dz.U. z 2016 r., poz. 1030).
Zastrzeżenia RPO podzielił Sąd Najwyższy, który – uwzględniając skargę – uchylił wyrok apelacyjny i nakazał ponowne rozpoznanie sprawy.
SN uznał, że wątpliwości budzi przyjęcie pełnej odpowiedzialności założyciela i moderatora profilu internetowego za naruszenie dóbr osobistych. Bo wiadomości, które obwiniony sam publikował, uzyskał legalnie w trybie dostępu do informacji publicznej lub dzięki własnej działalności społecznej. A nie można przypisywać mu współautorstwa treści publikowanych przez osoby trzecie. Co najwyżej więc założyciel i moderator mógłby odpowiadać za pomoc w wyrządzeniu szkody, co wynika z art. 422 k.c.
– Należy jednak rozważyć odpowiedzialność twórcy strony internetowej z punktu widzenia przepisów o świadczeniu usług drogą elektroniczną, na co słusznie zwrócono uwagę w skardze kasacyjnej – powiedział sędzia Grzegorz Misiurek.
Zgodnie bowiem z art. 14 ust. 1 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, nie ponosi odpowiedzialności ten, kto udostępniając zasoby systemu teleinformatycznego w celu przechowywania danych przez usługobiorcę, nie wie o bezprawnym charakterze danych lub związanej z nimi działalności. Kwestią kluczową jest – zdaniem SN – czy pozwanego można uznać za usługodawcę w rozumieniu tej ustawy. To musi ocenić sąd II instancji.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Najwyższego z 26 kwietnia 2017 r., sygn. akt I CSK 511/16. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia