Jeżeli szybko nie poprawimy jakości powietrza, to przegramy proces z Komisją Europejską tak jak Bułgaria – alarmują ekolodzy i samorządowcy. W świetle precedensowego wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE z 6 kwietnia (sygn. akt C-488/15) Polska nie mogłaby teraz liczyć na pozytywne rozstrzygnięcie.
TSUE orzekł bowiem, że Bułgaria – która jest według Europejskiej Agencji Ochrony Środowiska największym trucicielem w UE – nie wdrożyła działań naprawczych wystarczająco szybko, czym złamała unijne prawo.
Niepokoić może fakt, że ten kraj w walce ze smogiem nie był wcale bierny. A i tak przegrał. TSUE uznał bowiem, że w ciągu trzech lat od implementacji dyrektywy 2008/50/WE Bułgaria powinna była zrobić więcej, niż zrobiła, by na jej terenie oddychało się lżej.
Niestety, Polsce też trudno byłoby odeprzeć zarzut KE, że redukcja zanieczyszczeń idzie nam opieszale. I to pomimo, że walka ze smogiem trwa, zwłaszcza na lokalnym szczeblu. Chociażby na początku kwietnia radni sejmiku województwa śląskiego przegłosowali drugą po Małopolsce uchwałę antysmogową. Na jej mocy już od września na Śląsku nie będzie można legalnie ogrzewać domów węglem najgorszej jakości. Do tego mieszkańców Śląska czeka też stopniowa wymiana starych kotłów.
Ekolodzy i aktywiści nie mają wątpliwości, że to krok w dobrym kierunku. – Konieczne jest jak najszybsze przyjęcie podobnych uchwał w pozostałych województwach – twierdzi Urszula Stefanowicz, ekspert Koalicji Klimatycznej. I przypomina, że intensywne prace nad regulacjami antysmogowymi trwają na Dolnym Śląsku, Mazowszu i w Wielkopolsce.
Jednocześnie ekolodzy podkreślają, że pojedyncze kroki to za mało. Według danych GIOŚ, na 46 stref pomiarowych regiony bez przekroczeń można bowiem policzyć na palcach jednej ręki.
– By zmienić ten stan rzeczy, potrzebne jest większe wsparcie władz centralnych – mówi dr hab. Zbigniew Karaczun z SGGW w Warszawie. I dodaje, że do tej pory rząd m.in. nie określił bardziej restrykcyjnych norm dla paliw stałych, co wykluczyłoby z obrotu węgiel najgorszej jakości. A taki zakaz mógłby – zdaniem eksperta – bardziej pomóc niż stopniowa wymiana pieców.
Zwłaszcza że – jak przekonuje Łukasz Tekeli, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Śląskiego – wymiana wszystkich urządzeń w krótkim czasie na pożądaną klasę nie jest możliwa. Jak wynika bowiem z szacunków Katowickiego Alarmu Smogowego, na terenie woj. śląskiego działa ok. 700 tys. kopciuchów, a koszt wymiany jednego to ok. 10 tys. zł. W sumie daje to ok. 7 mld zł. A wydatek tego rzędu kilkakrotnie przekracza roczny budżet całego województwa.