Warto przywołać i skonfrontować pewne łacińskie zasady z niektórymi wydarzeniami związanymi ze stanowieniem i stosowaniem prawa w dzisiejszej Polsce.
Studentów I roku prawa uczy się pewnych zasad kardynalnych, które pozwolą im nie tylko lepiej zrozumieć, lecz w przyszłości także dobrze stosować prawo. Są wśród nich – choć niejedyne – te, które wywodzą się z systemu prawa rzymskiego, od pewnego momentu będącego wzorcem dla innych państw. Zasady prawa wyrażone w paremiach czy zwrotach prawniczych przetrwały do dziś. Niektóre z nich mają charakter uniwersalny dla kontynentalnych systemów prawa, inne niekoniecznie. Co ciekawe, np. zasada Lex retro non agit, o której będzie jeszcze mowa, nie jest znana w tym brzmieniu w świecie i uważa się ją (tak przyjmuje Witold Wołodkiewicz) za specyficzny twór polski, cokolwiek by to miało znaczyć.
Uznałem, że problemowi dewaluacji tego, co związane z prawem, warto poświęcić mój 50 już felieton w DGP. Może warto więc przywołać i skonfrontować pewne sentencje (zasady) łacińskie z niektórymi ostatnimi wydarzeniami dotyczącymi stanowienia i stosowania prawa.
Politia legibus, non leges politiae adaptandae oznacza, że polityka powinna dostosować się do ustaw, a nie ustawy do polityki. W polskiej praktyce politycznej jest odwrotnie. Politycy nie tylko nie mają zamiaru stosować się do ustaw, lecz wręcz przeciwnie, uchwalają ustawy dostosowywane do polityki. Jeżeli zaś złamanie przytoczonej reguły będzie normą, to jesteśmy skazani na permanentny proces dostosowywania prawa do bieżącej polityki i do degeneracji stosunków społecznych. A przecież to również do polityków skierowana jest zasada Amemus patriam pareamus legibus (kochajmy ojczyznę, przestrzegajmy praw). Miłość do ojczyzny jest w Polsce postrzegana raczej jako machanie szabelką czy prowadzenie polityki historycznej, a bodaj nigdy nie była definiowana jako przestrzeganie jej praw. W konsekwencji zaczyna obowiązywać zasada Divide et impera (dziel i rządź). Możemy to wyraźnie dostrzec w bieżącej polityce: najpierw podzielić, skłócić, a potem tym podzielonym (narodem) można rządzić. Ale w tym rządzeniu pojawia się pytanie: Quis custodiet ipsos custodes? (kto upilnuje samych strażników?; tu: rządzących z większością bezwzględną).
Od tych ogólnoustrojowych spostrzeżeń warto przejść do bardziej przyziemnych i konkretnych. Najpierw o kształcie ustaw. Przyjrzyjmy się współczesnym polskim ustawom i skonfrontujmy je z takimi paremiami, jak: Legem brevem esse oportet (ustawa powinna być zwięzła). A czy można to powiedzieć o większości polskich ustaw, żeby nie szukać za daleko: o projekcie prawa dla przedsiębiorców czy ustawy o zasadach zarządzania mieniem państwowym? Na pewno nie.
Z kolei zasada De minimis non curat lex oznacza, że ustawa nie troszczy się o drobiazgi. Za potwierdzenie zupełnego jej lekceważenia niech posłużą ostatnie zmiany w kodeksie spółek handlowych, o których pisałem w ostatnim marcowym felietonie („Prawnik” z 21 marca 2017 r.). W innym felietonie pisałem o wadliwej regulacji przepisów o prokurze mieszanej („Prawnik” z 21 lutego 2017 r.).
Przyznaję, że niewiele z treści art. 1094 par. 11 kodeksu cywilnego mogę zrozumieć. A przecież Leges ab omnibus intellegi debent (ustawy powinny być zrozumiałe dla wszystkich). Tym bardziej dla profesorów prawa. Ostatnia już uwaga do kształtu polskich ustaw wyrażona jest w paremii: In legibus magis simplicitas quam difficultas placet – w ustawach bardziej podoba się prostota niż zawiłość.
Może warto też wytoczyć armaty i przywołać sygnalizowaną już zasadę Lex retro non agit. Obecnie toczy się ożywiona dyskusja na temat możliwości ograniczenia sprawowania funkcji prezydentów, burmistrzów, wójtów do maksimum dwóch kolejnych kadencji z uwzględnieniem tych już w przeszłości odbytych. Prawnicy staną przed nie lada dylematem, bo zasada nieretroakcji jest chyba najczęściej powoływana w orzecznictwie sądowym w swym prostym odniesieniu niedziałania aktu prawnego wstecz, czyli jako zakaz nadania prawu mocy wstecznej. Powstanie więc dylemat, czy jeżeli ustawa o zmianach w samorządach odnosić się będzie tylko do przyszłych kadencji, to zasada Lex retro non agit nie jest naruszona? A więc czy można będzie tłumaczyć (zapewne tacy się znajdą), że ustawa działa „do przodu”, a nie wstecz, czyli mamy do czynienia z normami nieretroaktywnymi?
Ale wyrazem tej zasady, jak zwrócił uwagę Trybunał Konstytucyjny, jest również to, aby nie następowało pogorszenie sytuacji obywateli w stosunku do stanu poprzedniego, gdy takich ograniczeń nie było. Ustawodawca nie może kształtować w sposób dowolny obowiązującego prawa, traktując normy prawa jako instrument osiągnięcia celów, jakie sobie wyznacza. W tym przypadku byłaby to niemożność kandydowania osób pełniących funkcje w przeszłości. Zakaz nieretroaktywności dotyczy nie tylko sytuacji prostych, lecz także takich, gdy norma nakazuje w przyszłości wiązać konsekwencje prawne ze zdarzeniami, które odbyły się w przeszłości, tj. zanim ta norma weszła w życie.
Ale czy ustalenie określonych ograniczeń na przyszłość, w związku z sytuacjami mającymi miejsce wcześniej, to nie „kara” za legalne działania w przeszłości?
Ciekawe, czy w przypadku uchwalenia takich zmian obecny Trybunał Konstytucyjny sprosta zadaniom (politycznym?) i zmieni dotychczasową linię orzeczniczą i postrzeganie zasady nieretroakcji. Można mieć też nadzieję, że nie wszyscy politycy zapomnieli o zasadzie Apices iuris non sunt iura (sztuczki prawne nie stanowią prawa).
A jaka jest sytuacja Trybunału Konstytucyjnego w kontekście innej paremii, każdy widzi. Quod initio vitiosum est, non potest tractu temporis convalescere – to, co od początku jest wadliwe, nie może być uzdrowione przez sam upływ czasu.
O wątpliwościach co do utworzenia Sądu Polubownego przy Prokuratorii Generalnej w kontekście zasady Nemo est iudex in propria causa (nikt nie może być sędzią we własnej sprawie) wypowiedział się 28 marca 2017 r. w DGP prezes KRRP Maciej Bobrowicz. Ja również te wątpliwości mam. W tym aspekcie, ale również w kontekście stworzenia takiego prawa, które cytowaną regułę łamie.
Może już na koniec warto się zastanowić nad funkcjonowaniem zasady vacatio legis w tych wszystkich ostatnio uchwalanych aktach prawnych, które wchodziły w życie bez żadnych wakacji. Na wyścigi.
Również do polityków skierowana jest zasada Amemus patriam pareamus legibus (kochajmy ojczyznę, przestrzegajmy praw). Miłość do ojczyzny jest w Polsce postrzegana raczej jako machanie szabelką czy prowadzenie polityki historycznej, a bodaj nigdy nie była definiowana jako przestrzeganie jej praw.