Jakie są granice obrony koniecznej - musi to ustalić Sąd Apelacyjny w Białymstoku w procesie dotyczącym zabójstwa w Piszu (Warmińsko-Mazurskie). W I instancji zapadł wyrok 6 lat więzienia; sąd przyjął, że oskarżony przekroczył granice takiej obrony.

W czwartek zakończyło się przed tym sądem postępowanie odwoławcze. Ze względu na skomplikowany charakter sprawy, publikacja wyroku została odroczona na przyszły tydzień.

Do zabójstwa doszło półtora roku temu. Oskarżony w tej sprawie 19-latek miał się spotkać z kolegą w jednym z piskich lokali. Wśród przebywających tam osób była też późniejsza ofiara - mężczyzna znany w mieście ze swego wybuchowego charakteru i zaczepek wobec innych. Bez powodu swoją agresję skierował właśnie na 19-latka, wyzywał go, uderzył w twarz i zmusił do wyjścia na zewnątrz. Obawiając się takiego zachowania, chłopak nie wchodził już do środka; przez 2 godziny czekał na pozostającego wewnątrz kolegę, kilka razy telefonicznie próbował go też wywołać z lokalu.

Wtedy ponownie doszło do ataku, wywiązała się bójka. W odruchu obronnym chłopak sięgnął do kieszeni po przedmiot o wąskim, płaskim ostrzu (biegły opisał je jako tzw. narzędzie kończyste, w swoich wystąpieniach w czwartek przed sądem strony mówiły o nożu - PAP), którym zadał napastnikowi jeden cios w klatkę piersiową. Cios okazał się śmiertelny; ranny zmarł z wykrwawienia jeszcze przed przyjazdem karetki pogotowia i policji.

Sprawca najpierw zaalarmował gości lokalu, a gdy ci próbowali zatamować krwawienie i wzywali służby, uciekł stamtąd, po drodze pozbywając się przedmiotu, którym zadał cios. Zatrzymany został tego samego dnia.

Sąd I instancji przyjął, iż oskarżony działał z zamiarem nie bezpośrednim (jak chciała prokuratura), ale ewentualnym zabójstwa, do tego w warunkach obrony koniecznej, by odeprzeć "bezpośredni, bezprawny zamach". Sąd ocenił jednak, iż doszło do przekroczenia granic tej obrony - oskarżony zastosował bowiem sposób obrony niewspółmierny do niebezpieczeństwa zamachu.

Przy zastosowaniu nadzwyczajnego złagodzenia kary, skazał za to 19-latka na 6 lat więzienia.

Apelacje złożył obrońca i pełnomocnika oskarżycielki posiłkowej - matki zmarłego.

Obrońca twierdzi, że chłopak bronił się nie wykraczając poza granice obrony koniecznej. Jak mówił przed sądem, zdarzenie było dynamiczne, stroną atakującą był pokrzywdzony, a 19-latek nie miał zamiaru zabójstwa i wyłącznie bronił się. "Nie zrobił nic, do czego nie miał prawa, skorzystał z fundamentalnego prawa do obrony zdrowia i życia" - mówił adwokat. Przy założeniu, że była to obrona konieczna, adwokat chce uniewinnienia.

Pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej chce kary 25 lat więzienia za zabójstwo, ewentualnie kary surowszej niż orzeczone w I instancji 6 lat więzienia (czyli bez zastosowania nadzwyczajnego złagodzenia kary). Chce też wyższego zadośćuczynienia. W jego ocenie, nie była to napaść na oskarżonego ale bójka, a chłopak z pełną świadomością użył noża, który nosił w kieszeni. Za okoliczność obciążającą uznał też fakt, iż sprawca był pod wpływem amfetaminy (jak okazało się po sekcji zwłok, ofiara ataku była pod wpływem alkoholu).

Prokuratura chce utrzymania kary 6 lat więzienia przy takiej kwalifikacji prawnej, jaką zastosował sąd i instancji.

Sam oskarżony w ostatnim słowie mówił, że nie chciał zabić, wyrażał żal i przepraszał bliskich zmarłego. Wypowiadał się chaotycznie i płakał. Mówił, że nie wie do końca, jak doszło do zadania śmiertelnego ciosu. Twierdził, że jedynie wyciągnął z kieszeni ostre narzędzie i trzymał je w ręce.