Dane dotyczące wyrażania zgód na zakup ziemi przez nierolników wskazują, że agencja – wbrew obawom – wcale nie nadużywa swoich uprawnień - wyjaśnia Waldemar Humięcki.
Parę tygodniu temu w Biuletynie Informacji Publicznej agencji pojawiła się informacja o skorzystaniu przez ANR – po raz pierwszy – z prawa pierwokupu akcji. Chodziło o udziały w Polskim Cukrze. Jaki jest status tej sprawy?
Zostaliśmy postawieni w dość dziwnej sytuacji. Okazało się, że podmioty, które dokonywały przeniesienia udziałów Krajowej Spółki Cukrowej, w trzy dni po podpisaniu umów sprzedaży akcji odstąpiły od transakcji. Agencja Nieruchomości Rolnych została natomiast poinformowana o tym, gdy wydała oświadczenia o skorzystaniu z prawa pierwokupu. Dokładnie w dniu, w którym Dziennik Gazeta Prawna napisał o sprawie. W tej chwili analizujemy, czy opisane odstąpienie było skuteczne. Na podjęcie decyzji, czy będziemy korzystać ze ścieżki sądowej i podważać jego prawidłowość, mamy jeszcze trochę czasu.
Zdaniem ekspertów przypadek Polskiego Cukru jasno pokazał, że ustawa o ziemi ma luki i była pisana w pośpiechu. Co pan na to?
Dr Waldemar Humięcki, prezes Agencji Nieruchomości Rolnych / Dziennik Gazeta Prawna
Ustawa o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa, bo o niej rozmawiamy, ma za zadanie ochronę polskiej ziemi przed niekontrolowanym wykupem. Jest odpowiedzią na postulaty zgłaszane przez rolników, którzy od dawna chcieli mieć równe szanse w dostępie do ziemi, ale na skutek wzrostu cen nieruchomości nie mieli środków na ich zakup. Od wejścia Polski do Unii ceny wzrosły bowiem o 500 proc. Dodatkowo przez ostatnie lata, aby nabyć grunty na własność, wielu rolników nadmiernie się zadłużyło, co z kolei doprowadziło do braku środków na inwestycje w gospodarstwie rolnym.
Przy okazji zamrożenia sprzedaży państwowej ziemi wprowadzono jednak istotne ograniczenia w sprzedaży gruntów prywatnych. Dano też agencji prawo pierwokupu akcji każdej spółki, która ma nieruchomości rolne. To nie za dużo?
Po pierwsze, agencja jest instytucją zadaniową – wykonuje obowiązki wyznaczone przez ustawodawcę. Aby nasze działania były skuteczne i rzeczywiście zapobiegły spekulacjom na rynku gruntów rolnych, musimy mieć szerokie uprawnienia. Jeśli natomiast chodzi o pierwokup akcji, to w mojej ocenie przepisy nie naruszają niczyich praw. W przypadku Polskiego Cukru, jeśli zbywającemu udziały faktycznie zależałoby na ich sprzedaniu, to do transakcji by doszło, ANR skorzystałaby z prawa pierwokupu, a zbywca zostałby zaspokojony i to po cenie transakcyjnej. Widać jednak, że w tej akurat sprawie strony transakcji miały inne intencje. Nie miały zamiaru działać fair. I być może temu powinien przyjrzeć się właśnie sąd. Agencja jest od wykonywania przepisów, a nie od grania w kotka i myszkę.
Sprzedaż udziałów odbywała się w ramach jednej grupy kapitałowej. Cena akcji miała prawo być niska i rzeczywiście była. Gdyby wszystko przebiegło prawidłowo, ANR zrobiłaby na tej transakcji bardzo dobry interes.
W tej sprawie ANR przede wszystkim rzetelnie wykonała swoją pracę. Zbadaliśmy zakup pod względem legalności, celowości oraz gospodarności. Jeśli okazałoby się, że byłby to dobry biznes dla Skarbu Państwa, to tym lepiej. Państwo już teraz ma duży udział w tej spółce. Ma to również istotne znaczenie dla bezpieczeństwa polskich rolników zajmujących się produkcją buraków cukrowych.
Pakiet ponad 5 proc. akcji spółki cukrowej – bo takim właśnie obracano – mógłby tym bezpieczeństwem zachwiać?
Oczywiście. Akcje te od lat były skupowane od mniejszych plantatorów. Pakiet 5 proc. był bardzo atrakcyjny dla podmiotów, które chciałyby pozyskać informacje o Polskim Cukrze, pozwalałby na dostęp do tajemnicy przedsiębiorstwa. Gdyby został sprzedany jego konkurentowi, mogłoby się to odbić na kondycji spółki. Proszę przypomnieć sobie sprawę Azotów, których akcje w pewnym momencie zaczęły skupować spółki powiązane z rosyjskim miliarderem. Nie chcielibyśmy doprowadzić do powtórki tego scenariusza.
To sprawa dla Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego?
Służby działają we własnym zakresie.
Pytam o ABW, bo pojawiały się głosy o zaangażowaniu służb. Złożył pan wniosek w tej sprawie?
Polski Cukier jest spółką Skarbu Państwa o charakterze strategicznym. ABW z urzędu może prowadzić czynności wyjaśniające dotyczące takich podmiotów.
Od 30 kwietnia 2016 r. każdy nierolnik chcący nabyć działkę o powierzchni co najmniej 0,3 ha musi o to pytać agencję. Dużo wniosków o taką zgodę wpłynęło?
Do końca roku – 6963, z czego rozpoznanych zostało 4778. 91 proc. wszystkich decyzji było pozytywnych, a jedynie 1 proc. negatywnych.
A co z pozostałymi 8 proc.?
W tej liczbie znajdują się np. decyzje o umorzeniu postępowania, pozostawieniu wniosku bez rozpatrzenia czy odmowie wszczęcia postępowania. Dane wskazują, że agencja – wbrew obawom – wcale nie nadużywa swoich uprawnień. Nie jesteśmy srogim żandarmem.
Ale ANR na zakupy w 2016 r. zarezerwowane miała aż 700 mln zł, w tym jest ich 600...
To prawda. Agencja działa jednak w sposób wstrzemięźliwy. Transakcji, które rzeczywiście miałyby wpływ na poprawę struktury gruntów rolnych Skarbu Państwa, dotąd nie było wiele, zaledwie dwie. Dysponując jednak wydzieloną pulą pieniędzy, możemy kupować grunty rolne, gdy jest to rzeczywiście potrzebne.
W przypadku gruntów Skarbu Państwa ustawa o ziemi dała prymat dzierżawie. Jakie jest zainteresowanie nią?
Duże. Agencja wydzierżawiła w 2016 r. prawie 60 tys. ha. Natomiast gdy chodzi o sprzedaż państwowej ziemi w przetargach, to w zeszłym roku wyniosła jedynie 14 proc. Warto przypomnieć bowiem, że ograniczenia w sprzedaży państwowych gruntów nie dotyczą m.in.: nieruchomości rolnych do 2 ha, nieruchomości nierolnych przeznaczonych m.in. pod budownictwo mieszkaniowe, centra biznesowo-logistyczne, składy magazynowe czy nieruchomości położonych w specjalnych strefach ekonomicznych.
A rolnicy wybierają dzierżawę, ponieważ...?
Ponieważ kalkulują i widzą, że jeśli mogą tanio dzierżawić ziemię (średni czynsz dzierżawny w 2016 r. wyniósł 12,6 decytony pszenicy na hektar – czyli ok. 770 zł rocznie za hektar – red.) i do tego mogą jeszcze skorzystać z dopłat bezpośrednich, to zakupy się im nie opłacają. Do tego dzierżawa państwowej ziemi obwarowana została stałym czynszem określanym na podstawie wytycznych z rozporządzenia ministra rolnictwa. Koszty są więc stabilne. W mojej ocenie dużą rolę odegrały również rady społeczne, które powołaliśmy do życia w zeszłym roku. Te ciała – złożone m.in. z przedstawicieli izb rolniczych czy związków zawodowych rolników – biorą udział przy ustalaniu kryteriów branych pod uwagę przy dysponowaniu majątkiem Skarbu Państwa. To zdecydowanie zwiększyło transparentność wyboru dzierżawców czy nabywców ziemi i rozładowało napięcia.
Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa to twór, który ma powstać z połączenia Agencji Nieruchomości Rolnych oraz Agencji Rynku Rolnego. To słuszna koncepcja?
Na pewno zgodna z zaleceniami Komisji Europejskiej. Te wskazują, że w Polsce powinna funkcjonować jedna agencja płatnicza, która ma struktury powiatowe. Stąd też zadania związane z płatnościami unijnymi dotąd realizowanymi przez Agencję Rynku Rolnego w pełni przejmie Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Dzięki temu obsługa rolników powinna być sprawniejsza. Pozostałe zadania związane z rolnictwem przejmie natomiast właśnie KOWR. Ma to być skuteczne narzędzie prowadzenia polityki rozwoju rolnictwa i terenów wiejskich.