Głównym celem przyjętych przez Sejm zmian w ustroju sądów powszechnych jest walka z przewlekłością postępowań - podkreślił w piątek wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. Dodał, że zmiany odciążą prezesów sądów i umożliwią im skupienie się na orzekaniu.

Jaki był pytany przez dziennikarzy w Sejmie o uchwaloną w piątek nowelizację ustawy o ustroju sądów powszechnych, która przewiduje m.in., że to minister sprawiedliwości, a nie - jak do tej pory - prezesi sądów, będzie zwierzchnikiem dyrektorów, którzy zarządzają finansami sądów, oraz rezygnację z wyłaniania dyrektorów poprzez konkursy.

Wiceminister podkreślił, że celem zmian jest odciążenie prezesów sądów. Dodał, że dzięki nowelizacji nie będą oni musieli zajmować się takimi kwestiami jak "dostarczenia papieru do drukarek, długopisów do sądu, ale będą mogli się skoncentrować na orzecznictwie".

"Polskie sądownictwo cierpi na gigantyczny problem z przewlekłością w postępowaniach. Dlatego my chcemy zrobić wszystko, aby stworzyć taki system, gdzie sędziowie będą maksymalnie jak to tylko możliwe skoncentrowani na orzekaniu, a nie będą się koncentrowali na kwestiach z boku" - przekonywał.

Wiceminister zwrócił uwagę na niską - jego zdaniem - jakość orzecznictwa sądów. "Co najmniej raz w tygodniu ktoś z państwa przychodzi do mnie, żeby skomentować skandaliczny wyrok sędziego. Czy tak powinno wyglądać państwo prawa? Myślę, że nie" - powiedział, zwracając się do dziennikarzy. "Wiele wyroków sędziowskich jest absurdalnych" - podkreślił.

Odnosząc się do zarzutów opozycji, iż zmiany w sądach to "początek podporządkowywania sądów przez ministerstwo sprawiedliwości", Jaki zaznaczył, że "opozycja będzie w sposób oczywisty broniła wszystkich przywilejów korporacyjnych sędziowskich".

"Natomiast państwo wiecie, jak społeczeństwo ocenia sędziów; my obiecaliśmy w kampanii wyborczej, że przeprowadzimy radykalną zmianę w sądownictwie i taki mamy zamiar - my chcemy, żeby nie było tak w Polsce, że 15 lat w trzeba czekać na sprawiedliwość" - dodał.

Według wiceszefa MS konkursy na dyrektorów sądów w praktyce "doprowadzały do tego, że dyrektorzy sądów to byli ludzie prezesa sądu". "W związku z tym, mimo że my, jako rząd, ponosimy formalną odpowiedzialność za kwestie administracyjne i finansowe (w sądach), to dyrektorzy sądów byli całkowicie podporządkowani prezesom sądów. My chcemy to przerwać" - argumentował.

Dyrektorzy sądów funkcjonują we wszystkich sądach apelacyjnych, okręgowych oraz w sądach rejonowych, w których orzeka więcej niż 10 sędziów. Są przełożonymi pracowników sądów niebędących sędziami (protokolanci, pracownicy sekretariatu), zarządzają np. oddziałami finansowymi i zamówień publicznych; nie mogą wpływać na orzecznictwo sądów.

Sejm w piątek przed uchwaleniem ustawy nie poparł wniosków o odrzucenie projektu, odrzucił też poprawki zgłoszone przez opozycję oraz wnioski mniejszości.

Zgodnie z nowelizacją minister będzie uprawniony do powoływania i odwoływania dyrektorów sądów oraz ich zastępców. Mają przy tym obowiązywać zasady określone w Kodeksie pracy. "Zmiana relacji z dyrektorami sądów w żaden sposób nie będzie miała wpływu na kompetencje prezesów sądów w zakresie nadzoru nad działalnością orzeczniczą sądów" - deklarowało ministerstwo.