Jeśli ustawa o komisji weryfikacyjnej wejdzie w życie w niezmienionej formie, grozi nam chaos, a postępowania dotyczące zwrotów stołecznych nieruchomości będą prowadzone latami – ostrzega dr Adam Bodnar, rzecznik praw obywatelskich.
To kolejny podmiot, który nie pozostawia suchej nitki na ustawie o szczególnych zasadach usuwania skutków prawnych decyzji reprywatyzacyjnych dotyczących nieruchomości warszawskich wydanych z naruszeniem prawa. Dokument sygnowany przez resort sprawiedliwości był wczoraj przedmiotem prac senackiej komisji. Najważniejsza z wprowadzonych zmian dotyczy członków komisji weryfikacyjnej, którzy nie będą jednak równocześnie sekretarzami stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości. Teraz ustawa trafi na posiedzenie plenarne izby wyższej. Senatorowie muszą się spieszyć, gdyż rząd chce, by komisja zaczęła działać już za dwa, najdalej trzy miesiące. Samo vacatio legis ustawy to natomiast 30 dni.
Przypomnijmy, że komisja weryfikacyjna ma badać prawidłowość zwrotów stołecznych gruntów. Tych odebranych dekretem Bieruta, a później zwracanych – czasem w niejasnych okolicznościach. Jeśli komisja w danym postępowaniu zwrotowym dopatrzy się nieprawidłowości, władna będzie uchylić decyzję reprywatyzacyjną. Wtedy zaś albo skieruje sprawę do ponownego rozpoznania, albo orzeknie merytorycznie.
Problem w tym, że orzekać o uchyleniu zwrotów ma na podstawie dwojakiego rodzaju przesłanek. Pierwsza grupa jest tożsama z podstawami wznowienia postępowania oraz podstawami stwierdzenia nieważności decyzji przewidzianymi w przepisach kodeksu postępowania administracyjnego. Oznacza to, że ustawa dubluje już funkcjonujące regulacje, na gruncie których mamy ukształtowane orzecznictwo. Druga grupa przesłanek – ta budząca większe obawy – sformułowana została natomiast bardzo nieostro.
„Część z nich odwołuje się do specyficznie ujętych zasad słuszności, pozostałe w niejasny sposób wiążą wadliwość decyzji z okolicznościami zaistniałymi już po jej wydaniu (także i po wielu latach) i bez jakiegokolwiek związku z treścią rozstrzygnięcia i prawidłowością samej decyzji dekretowej (m.in. „pojawienie się skutków sprzecznych z interesem społecznym”), a także z działalnością osób trzecich (m.in. kolejnych nabywców nieruchomości dekretowej)” – wskazuje RPO.
Podkreśla przy tym, że kryteria te komisja stosować ma przy ocenianiu kontrolowanych rozstrzygnięć administracyjnych z mocą wsteczną. Dotyczyć to będzie również decyzji sprzed wielu lat.
W ocenie Bodnara, jeżeli ustawa miałaby rzeczywiście przeciwdziałać skutkom najpoważniejszych naruszeń prawa oraz działalności przestępczej na szkodę bądź interesu publicznego, bądź osób fizycznych (lokatorów), to nieprawidłowościami winna zajmować się nie komisja, ale prokuratura. Nie brak w niej bowiem osób posiadających właściwe kwalifikacje i doświadczenie, których członkom komisji może brakować. Jeśli chodzi o tych ostatnich, nie jest wymagane, by posiadali chociażby wykształcenie prawnicze.
Za przemodelowaniem ustawy w ocenie RPO przemawiają obecne kompetencje śledczych, którzy mogą m.in:
● żądać wszczęcia postępowania administracyjnego i wziąć udział w każdym jego stadium;
● wnieść sprzeciw od każdej decyzji ostatecznej, jeżeli przepisy kodeksu lub przepisy szczególne przewidują wznowienie postępowania, stwierdzenie nieważności decyzji albo jej uchylenie lub zmianę;
● podważać reaktywację przedwojennych spółek;
● inicjować sprawy o odebranie niesłusznie pobranych korzyści kosztem Skarbu Państwa.
„(...) W systemie prawnym istnieją instrumenty zapewniające poszanowanie prawa w postępowaniach toczących się na tle dekretu; jeżeli zatem z rzetelnych danych wynikałoby, że w określonej sferze stosunków społecznych dochodzi do zwiększenia nieprawidłowości, wystarczające byłoby wykorzystywanie tych instrumentów, które od dawna funkcjonują, na dodatek są prawidłowo zsynchronizowane z systemem prawnym” – akcentuje RPO.
W piśmie przesłanym do izby wyższej parlamentu rzecznik postanowił też rozprawić się z resortowym argumentem tłumaczącym sens działania Komisji polegającym na odwoływaniu się do przykładów innych „specjalnych” komisji, tj. Komisji Majątkowej oraz Krajowej Komisji Uwłaszczeniowej.
„Pierwsza z nich, mimo szerszego, czternastoosobowego (z początku – dwunastoosobowego) składu i rozpoznawania wniosków w mniejszych liczebnie i równolegle działających kilkuosobowych zespołach orzekających, przez ponad 20 lat pracy zdołała rozpoznać ok. 90 proc. ze zgłoszonych ok. 3 tys. wniosków, a rażące nieprawidłowości jej funkcjonowania, szeroko opisane w rządowym raporcie stały się jednym z powodów jej ostatecznej likwidacji w 2011 r.” – przypomina rzecznik.
Tymczasem komisja do spraw reprywatyzacji warszawskiej w składzie dziewięcioosobowym ma przebadać 4 tys. decyzji wydanych do tej pory – to jest przez ostatnie 70 lat.
Jeśli do tej liczby doda się jeszcze 17 tys. wniosków dotyczących nieruchomości warszawskich, które wciąż czekają na rozpatrzenie, uprawniona wydaje się teza, że powoływane ustawą ciało nie będzie wydolne.
„Nie sposób przyjąć, by komisja miała jakiekolwiek fizyczne (organizacyjne) możliwości, by sprawy te rzetelnie przebadać w terminach przewidzianych w k.p.a. Biorąc zaś pod uwagę jej specyficzne usytuowanie »ponad« organami, które sprawy dekretowe rozpatrują w trybach przewidzianych prawem powszechnym, a także mechanizm obligatoryjnego zawieszania wszystkich postępowań, należy liczyć się ze znacznym wzrostem przewlekłości postępowań w sprawach dekretowych” – podnosi Adam Bodnar.
Etap legislacyjny
Ustawa przed głosowaniem w senacie