Minister sprawiedliwości zaprezentował podstawowe kierunki reformy sądownictwa, a jej założenia jeszcze tego samego dnia zostały oficjalnie opublikowane na stronie resortu. Niektóre z nich doczekały się już licznych, na gorąco formułowanych komentarzy dziennikarzy i publicystów, a także przedstawicieli różnych zawodów prawniczych, w tym wielu sędziów.
Znaczna część planów MS była już wcześniej sygnalizowana przez przedstawicieli kierownictwa resortu przy okazji różnych konferencji i spotkań ze środowiskiem prawniczym. Pakiet założeń ma charakter ogólny, powiedziałbym ideowy. Trudno poddawać go ocenie bez uszczegółowienia zawartych w nim propozycji rozwiązań. Przyjmując jednak w dobrej wierze i nawet ze świadomością ryzyka takiej wiary, że ogłoszenie założeń stanowi rodzaj zaproszenia do debaty nad nimi, już dziś można, a nawet trzeba do takiej dyskusji przystąpić. Mam nadzieję, że szybko przyjmie ona postać formalnych konsultacji gotowych projektów. Reforma wymagać będzie bowiem zmian co najmniej kilku kluczowych dla wymiaru sprawiedliwości ustaw ustrojowych, nie tylko dotyczących sądów i postępowania przed nimi. W procesie legislacyjnym znajdują się już zresztą nowelizacje niektórych ustaw związane z reformą. Mowa o przepisach dotyczących funkcjonowania Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury (gdzie kreowana jest podstawowa ścieżka dochodzenia do zawodu sędziego), a także o ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa. Świadczyć może to o tym, że reformatorzy zamierzają osiągać efekty etapami.
Wracając do celów, o których była mowa w materiale przygotowanym przez wydział komunikacji społecznej i promocji ministerstwa sprawiedliwości – wynika z nich, że reforma ma służyć obywatelom, zapewnić sprawność i efektywność postępowań sądowych, gwarantować bezstronność orzekania, poprawić zaufanie do wymiaru sprawiedliwości i jego profesjonalizmu. Pod wszystkimi podpisuję się dwoma rękami. Nie jest to zapewnienie bałamutne. Jestem pewien, że trudno byłoby znaleźć osobę z powołania wykonującą zawód sędziego, adwokata, radcy prawnego, notariusza czy komornika, która odmówiłaby podpisu pod taką deklaracją celów reformy, a także włączenia się w jej wdrażanie. Ci, którzy torpedowaliby realizację tak zakreślonych planów, nie zasługiwaliby (a właściwie już nie zasłużyli) na funkcje i godność zawodu zaufania publicznego.
Debata ma więc dotyczyć nie tyle celów, które są oczywiste, lecz sposobów ich osiągnięcia. Pamiętajmy, że tu pożądanych skutków nie zapewni samo nowe prawo, nawet najbardziej represyjne. Ważna jest praktyka, która jest pokłosiem mentalności czy świadomości wszystkich uczestników procesu wymierzania sprawiedliwości. To nie będzie proces łatwy. To nie będzie sprint. Na starcie stanie nie tylko ok. 11 tys. polskich sędziów i kilka tysięcy referendarzy, ale także łącznie blisko 70 tys. radców prawnych i adwokatów wraz z aplikantami, a także prokuratorzy, notariusze, komornicy oraz przedstawiciele nauki i doktryny prawa. Musimy więc uniknąć falstartu, jakim byłoby zaproponowanie nie do końca przeanalizowanych regulacji. Warto zatem – pozostając przy sportowej metaforze – ów bieg poprzedzić zgrupowaniem w postaci kongresu wszystkich polskich prawników, czyli inicjatywy ostatnio dość często, choć enigmatycznie, zapowiadanej.
Nie odnoszę się teraz do poszczególnych elementów pakietu zmian zapowiedzianych przez ministerstwo. Zakładam, że ja i rzesza innych zawodowych prawników poprzez swoje samorządowe struktury i ich reprezentację będziemy mieli okazję zaprezentować stanowisko podczas konsultacji publicznych. A na etapie inicjatywy ustawodawczej, jak i prac parlamentarnych, tym, którzy w praktyce i na co dzień wdrażać będą reformę – tak jak wskazałem owej ponadstutysięcznej grupie prawników – stworzona zostanie możliwość wysłuchania. Kongres prawników należałoby wówczas potraktować jako manifest całego środowiska popierający reformę prawdziwie wychodzącą naprzeciw społeczeństwu. Reformę obejmującą być może nie tylko rozwiązania wskazane przez MS, ale także wartość dodaną w postaci propozycji praktyków. Przy tych założeniach stanowiska kongresu musiałyby być odważne. Mam na myśli odwagę polegającą nie tylko na krytyce, ale również na gotowości pozbycia się korporacyjnych protekcjonizmów. Te jak dotąd utrudniają podjęcie decyzji co do tego, kiedy, w jakim celu i jakim składzie całe przedsięwzięcie powinno się odbyć.
Czy kongres ma kakofoniczne wybrzmieć tym, co poszczególnym zawodom prawniczym doskwiera, czy raczej pokazać, co prawnicy wespół z rządzącymi mogą i powinni zrobić, aby wymiar sprawiedliwości pozbawić dysfunkcji, które doskwierają społeczeństwu? Dla mnie pytanie jest retoryczne.
Reforma wymagać będzie zmian kilku kluczowych dla wymiaru sprawiedliwości ustaw ustrojowych