Można korzystać z filmów czy zdjęć umieszczonych w sieci bez zgody ich twórców. Prawo cytatu wiąże się jednak ze spełnieniem określonych warunków, chociażby wskazaniem autorów.
Emisja filmu „Pucz” wywołała duże kontrowersje nie tylko ze względów politycznych, ale również prawnych. Wykorzystano w nim bowiem fragmenty wielu filmików nagrywanych smartfonami czy programów telewizji internetowych. Posłowie PO zapowiedzieli złożenie pozwów i domaganie się odszkodowań z tytułu naruszenia praw autorskich, które miałyby zostać przekazane na konto Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. To w dniu finału WOŚP odbyła się bowiem w TVP premiera „Puczu”.
Twórcy wykorzystanych filmów mają pretensje do producenta dokumentu, że ten nie zapytał ich o zgodę. Co ciekawe, pół roku wcześniej podobne zastrzeżenia formułowała Telewizja Polska wobec Nowoczesnej, która opublikowała w sieci parodię programu „Wiadomości”. I w jednym, i w drugim przypadku nie było potrzeby uzyskiwania zgody autorów na wykorzystanie cudzych nagrań. Konieczne było natomiast spełnienie innych warunków.
ikona lupy />
Kiedy można powołać się na prawo cytatu / Dziennik Gazeta Prawna
Zabrakło autorów
Podstawę do wykorzystania fragmentów cudzych filmów w „Puczu” mógł stanowić art. 29 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 666 ze zm.).
– Twórcy mieli możliwość posłużenia się fragmentami cudzych utworów, nie pytając ich autorów o zgodę. Pozwala na to prawo cytatu, do skorzystania z którego przesłanki zostały spełnione – twierdzi Zbigniew Krüger, adwokat w kancelarii Krüger & Partnerzy.
– Aby jednak skorzystać z tych uprawnień, powinni dopełnić minimum obowiązków i co najmniej wskazać autorów zacytowanych filmów i źródła. Pominięcie tego oznacza naruszenie praw autorskich i pozwala autorom wykorzystanych filmów na wysunięcie roszczeń wobec producenta „Puczu” – podkreśla.
W pierwszej wersji filmu nie tylko nie wymieniono autorów, ale nie podano nawet źródeł, z których zaczerpnięto materiały. Błąd ten naprawiono dopiero w ostatni czwartek, gdy po raz kolejny wyemitowano „Pucz” w TVP Info. W trakcie wyświetlania materiałów TVN 24 czy Polsat News były wyświetlane napisy informujące o źródłach. Na koniec dokumentu zaprezentowano dłuższą listę źródeł (w tym YouTube).
Wcześniej jednak informacji tych zabrakło w filmie. Podanie samego źródła to zresztą też za mało – należy wskazać autora.
– Nawet jeśli film został umieszczony anonimowo w internecie, to chcąc go wykorzystać, należy spróbować odnaleźć jego autora. Jeśli to się nie uda, należy wskazać choćby źródło, z którego zaczerpnięto film. Dobrą praktyką jest również wskazywanie, że anonimowy twórcy mogą zgłaszać się do producenta, po to by oznaczył ich jako autorów – wyjaśnia Agnieszka Wiercińska-Krużewska, adwokat w kancelarii WKB Wierciński, Kwieciński, Baehr.
Pozostałe warunki, by powołać się na prawo cytatu, zostały spełnione. „Pucz” bez wątpienia stanowi utwór, a wykorzystanie w nim fragmentów cudzych filmów było uzasadnione celami cytatu czy prawami gatunku twórczości. Gdyby od początku wskazano w nich źródła cytowanych utworów i zidentyfikowanych autorów, to prawdopodobnie nie było podstawy do wysuwania roszczeń (pewne możliwości daje art. 35 ustawy o prawie autorskim, zgodnie z którym dozwolony użytek, a więc również prawo cytatu, nie może godzić w słuszne interesy twórcy).
Od oceny sądu zależy, czy uwzględni ewentualne pozwy. Problem może stanowić ustalenie wysokości odszkodowań.
– W przypadku filmów umieszczonych za darmo w internecie wykazanie, ile powinno wynosić stosowne wynagrodzenie, może być trudne – przyznaje Zbigniew Krüger.
– Łatwiej chyba byłoby sięgnąć po art. 78 prawa autorskiego i na jego podstawie domagać się pewnej sumy tytułem zadośćuczynienia za doznane krzywdy. Czy to dla siebie, czy też na wskazany cel społeczny – dodaje adwokat.
Oczywiście w grę wchodzą również roszczenia niemajątkowe, a więc zobowiązanie producenta do zaprzestania naruszeń czy nałożenie obowiązku publikacji przeprosin.
Nie tylko cytat
Upowszechnienie smartfonów i możliwość rejestracji filmów czy zdjęć sprawia, że tematyka praw autorskich budzi coraz większe emocje.
Tak było w przypadku zdjęcia zrobionego liderowi Nowoczesnej Ryszardowi Petru, gdy ten udał się w podróż prywatną w towarzystwie posłanki ze swego klubu. Fotografia została umieszczona na Twitterze, ale szybko obiegła większość mediów. Czy miały one prawo wykorzystać je bez pytania autora? Tak. Pozwala na to art. 25 ust. 1 pkt 1 ustawy o prawie autorskim, zgodnie z którym wolno rozpowszechniać w celach informacyjnych w prasie, radiu i telewizji m.in. fotografie reporterskie. I znów – nikt nie musiał pytać autora, gdyż na dozwolony użytek pozwalają wprost przepisy. W przeciwieństwie jednak do prawa cytatu, tu twórca zdjęcia mógłby zażądać od mediów wynagrodzenia za jego wykorzystanie. Choć nie jest to przesądzone.
– W przypadku tego konkretnego zdjęcia mam wątpliwości, czy w ogóle można mówić o utworze podlegającym ochronie prawnoautorskiej. Udział fotografującego sprowadzał się do zarejestrowania konkretnej sceny, na którą nie miał żadnego wpływu. Trudno tu mówić o twórczym i indywidualnym charakterze, a to cechy niezbędne, aby uznać zdjęcie za utwór – ocenia Agnieszka Wiercińska-Krużewska.
Od ponad roku w polskim prawie istnieje jeszcze jeden przepis pozwalający na korzystanie z cudzych utworów bez pytania twórcy o zgodę. Mowa o art. 291 ustawy o prawie autorskim, który pozwala korzystać z utworów na potrzeby parodii, pastiszu lub karykatury, w zakresie uzasadnionym prawami tych gatunków twórczości.
To właśnie na tej podstawie Nowoczesna mogła wykorzystać fragmenty „Wiadomości”, publikując parodię tego programu. Ten sam przepis chroni również tysiące internautów tworzących memy. Nawet jeśli wykorzystują zdjęcie, które stanowi chroniony prawem autorskim utwór, to najczęściej będą w stanie się wybronić działaniem na potrzeby parodii czy pastiszu.