Około 10 proc. dzieci przysposobionych trafia zagranicę. Resort rodziny chce to ograniczyć.
Ministerstwo Elżbiety Rafalskiej planuje docelowo zmniejszyć z trzech do jednego liczbę ośrodków mających prawo do przeprowadzania zagranicznych adopcji polskich dzieci. A sam resort, który uczestniczy w procedurze adopcyjnej, ma w dużo mniej przychylny niż dotąd sposób rozpatrywać tego typu sprawy.
– Kiedy przyjrzeliśmy się szczegółowo, jak do tej pory odbywały się zagraniczne adopcje, okazało się, że nie jest wcale tak, iż wysyłane za granicę dzieci są bardzo chore. Co więcej, dochodzi także do rozdzielania rodzeństw – dodaje Rafalska. Odnosi się w ten sposób do opinii, że tylko osoby z zagranicy są gotowe adoptować dzieci niepełnosprawne albo liczne rodzeństwa. Według ministerstwa tylko 20 proc. dzieci, które wyjeżdżają za granicę, ma orzeczenie o niepełnosprawności. Resort wskazuje też, że w wyniku adopcji poza Polskę 71 proc. rodzeństw jest rozdzielanych.
Nie można wprowadzić zupełnego zakazu zagranicznych adopcji, bo jest to sprzeczne z konwencją haską o ochronie dzieci i współpracy w dziedzinie przysposobienia międzynarodowego. Resort zamierza zatem przejąć większą kontrolę nad tym procesem i robić wszystko, by nie wysyłać za granicę polskich obywateli. Jak argumentuje ministerstwo, adopcja międzynarodowa to relikt, od którego większość rozwiniętych państw już odchodzi. Jak pokazują statystyki, w czołówce państw zezwalających na adopcje za granicę swoich obywateli są kraje azjatyckie i z Ameryki Południowej. Z państw europejskich są w niej Rosja, Ukraina i Polska.
Dodatkowym powodem podjętych kroków, jak się dowiedział DGP, była konkretna historia. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej otrzymało informację o dramatycznych losach dziewczynki adoptowanej poza granicami Polski.
Sytuacja ta doprowadziła do wstrzymania do czasu wyjaśnienia kilkunastu innych postępowań adopcyjnych. Resort zdecydował się też na przegląd i przygotowanie propozycji zmian w prawie i procedur dotyczących adopcji zagranicznych.
Obecnie, jeżeli dziecko ma być adoptowane poza Polskę, to ubiegająca się o nie zagraniczna para musi otrzymać zgodę w swojej ojczyźnie, następnie przekazać dokumenty do Polski i tu otrzymać zgodę zarówno sądu rodzinnego, jak i Ministerstwa Rodziny. W tym ostatnim punkcie resort ma prezentować dużo bardziej restrykcyjne podejście. Z jednej strony weryfikowane są dokumenty, z drugiej także rodzina jest sprawdzana pod kątem psychologicznym, ekonomicznym, zdrowotnym.
Dzieci, które mogą być adoptowane za granicą, są wpisywane na specjalną listę. – Są to dzieci, które nie znalazły w ciągu 55 dni chętnych do adopcji w kraju. Poszukiwania są organizowane pośrednio przez wszystkie ośrodki adopcyjne w całym kraju – tłumaczy Bożena Sawicka, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Adopcyjnego w Warszawie, który jest jednym z trzech upoważnionych do prowadzenia procedur adopcji międzynarodowych przez Ministerstwo Rodziny.
– Takie dzieci mają małe szanse na adopcję w Polsce, gdzie kandydaci czekają głównie na maluchy w wieku przedszkolnym i raczej zdrowe. Rodzeństwa powyżej 4–5 dzieci też mają małe szanse, że zostaną razem przyjęte przez jakąś rodzinę – wylicza Bożena Sawicka. Rodziny z zagranicy decydują się na dzieci starsze, ale także te z niedosłuchem, niedowidzące czy też z zespołem urazu poalkoholowego.
Bożena Sawicka twierdzi, powołując się na swoje doświadczania, że nie zdarzyło się, aby coś złego stało się z dziećmi, które wyjechały. – Przez około trzech lat monitorujemy, co się dzieje z dzieckiem. A ono też nie znika z pola widzenia, bo aby jego adopcja była dopełniona, musi nastąpić legalizacja dokumentacji w nowym kraju. To nie jest martwa dusza – precyzuje Sawicka. Dodaje, że raz słyszała o sytuacji, w której dziecko okazało się poważnie psychicznie chore i trafiło do specjalistycznego ośrodka. – Adopcja jest trudną sprawą. Nie zawsze się udaje, także w Polsce. Do sądów wpływa około 100 wniosków rocznie o rozwiązanie adopcji. Rodzice nie chcą już dziecka. Sprawia im za duże kłopoty, rozwodzą się, nie są w stanie podołać emocjonalnie. Powody są różne – wylicza Sawicka.
Wątpliwości co do adopcji za granicę ma Jadwiga Jagieło, przewodnicząca Koalicji na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej. – Znamy przypadki, kiedy dzieci były wyrywane z rodzin zastępczych zbyt szybko. Czuły z nimi związek, a prawo jest takie, że właściwie w dwa tygodnie od pozytywnej opinii sądu dziecko wyjeżdża za granicę. Ponieważ dotyczy to najczęściej starszych dzieci, to taki wyjazd jest trudny. Przenoszą się do innego kraju, do innego języka, bez możliwości kontaktu z dotychczasowymi opiekunami – podkreśla Jagieło.
Resort zapewnia, że chce doprowadzić do tego, by do 2020 r. zniknęły tradycyjne domy dziecka, a dzieci miałyby trafiać jeśli nie do adopcji, to do rodzinnych domów dziecka lub rodzin zastępczych. „Formy instytucjonalne” miałyby pełnić rolę pomocniczą. Nie mogłoby w nich być więcej niż czternaścioro dzieci w wieku powyżej 10 lat.
W wyniku adopcji poza Polskę 71 proc. rodzeństw jest rozdzielanych