Służby specjalne nie chcą się dzielić z obywatelami żadnymi informacjami. Eksperci przekonują, że może to sprzyjać nadużywaniu prawa przez funkcjonariuszy.
Fikcja nadzoru / Dziennik Gazeta Prawna
„Odmowa”, „nie można”, „zagrażałoby bezpieczeństwu Rzeczypospolitej Polskiej” – z takimi stwierdzeniami osoby wnioskujące do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Centralnego Biura Antykorupcyjnego o udostępnienie informacji publicznej spotykają się coraz częściej.
A jak przekonują eksperci, w obliczu coraz większych uprawnień służb na znaczeniu zyskiwać powinna także kontrola obywatelska nad ich poczynaniami. Tym bardziej że ustawodawca w ustawie o dostępie do informacji publicznej (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 2058 ze zm.) nie przewidział generalnego wyłączenia, które objęłoby funkcjonariuszy konkretnych formacji.
Zagrożenie czy wymówka
– W ostatnich miesiącach rzeczywiście dostrzegalna jest tendencja do odmawiania przez służby udostępniania informacji, które przez lata były nam przekazywane bez problemu – wskazuje Wojciech Klicki, prawnik z Fundacji Panoptykon. Organizacja ta niemal dzień w dzień zderza się z niechęcią służb do przekazywania informacji publicznej. W ocenie Klickiego argumentacja ze strony funkcjonariuszy bywa kuriozalna.
– Jeśli przesłanką odmowy udostępnienia informacji jest to, że jej przekazanie mogłoby w jakimkolwiek stopniu zagrozić bezpieczeństwu państwa, pojawia się pytanie: czy przez lata to zagrożenie bagatelizowano, czy też mamy do czynienia jedynie z wymówką? – zastanawia się ekspert.
I nie jest w swoich wątpliwościach osamotniony. Problem z uznawaniem niezwykle szerokiego zakresu informacji za niejawne (czyli poufne, zastrzeżone, tajne i ściśle tajne), co umożliwia odmowę ich udostępniania, dostrzega również Bartosz Wilk, prawnik, członek zarządu stowarzyszenia Sieć Obywatelska Watchdog Polska. Zwraca on uwagę, że podejście ABW do jawności jest dostrzegalne na pierwszy rzut oka. Wystarczy wejść na stronę Biuletynu Informacji Publicznej agencji. Czytamy tam, że „ABW zastrzega sobie prawo do nieodpowiadania na wszystkie listy”.
– A przecież na każdy wniosek o udostępnienie informacji publicznej czy też wniosek lub skargę w rozumieniu kodeksu postępowania administracyjnego należy odpowiedzieć. W innym przypadku dochodzi do naruszenia prawa, w tym art. 63 Konstytucji RP. Ewentualne ograniczenia wprowadza prawo, a nie arbitralne zastrzeżenie agencji – spostrzega Bartosz Wilk.
Kłopot orzeczniczy
Eksperci zwracają uwagę, że podejście służb specjalnych zmieniło się w ostatnich kilkunastu miesiącach. Tak jak bowiem nigdy – z natury swej działalności – nie były one zbyt wylewne, tak informacje zbiorcze, np. te dotyczące liczby podjętych działań w danym roku kalendarzowym bez odniesienia do konkretnych spraw, były udostępniane. Teraz nie są.
Przedstawiciele organizacji pozarządowych większość decyzji odmownych zaskarżają do sądów. Rzecz w tym, że wojewódzkie sądy administracyjne coraz częściej przyznają rację służbom. – Tendencja, że argumentacja służb zyskuje uznanie w wojewódzkich sądach administracyjnych, jest niepokojąca. Przykładowo niedawno w jednej ze spraw sąd wskazał, że w obliczu konfliktu na Ukrainie nie powinno dziwić to, że ABW odmawia udzielania jakichkolwiek informacji – wskazuje Wojciech Klicki. Bartosz Wilk zaś przyznaje: – Nie ma skutecznego mechanizmu podważania klauzul nadanych na wyrost.
Często sprawy wyglądają bowiem tak, że pełnomocnik agencji czy biura podkreśla przed sądem, iż udostępnienie informacji zagrażałoby bezpieczeństwu państwa. Wskazuje, że nie może w postępowaniu sądowym przed wojewódzkim sądem administracyjnym podać więcej szczegółów – właśnie z troski o interes Rzeczypospolitej. Wielu sędziów nie drąży tematu i podziela argumentację służb.
Co prawda Naczelny Sąd Administracyjny orzeka znacznie korzystniej dla organizacji społecznych. – Ale znacznie, często o całe lata, wydłuża to proces pozyskania informacji – podkreśla Wojciech Klicki.
Często chodzi zaś o kwestie, które obywateli powinny szczególnie interesować. Przykłady? Sieć Obywatelska Watchdog Polska zapytała ABW m.in. o to, czy korzysta ona z danych systemu automatycznego rozpoznawania tablic rejestracyjnych, kto obsługuje ten system i czy jest to firma zewnętrzna, w ilu miastach i punktach w Polsce funkcjonuje ten system oraz jak długo dane te są przechowywane. Na razie organizacja przegrała przed WSA i czeka na rozstrzygnięcie NSA.
Fundacja Panoptykon walczy z kolei o informacje dotyczące tego, co w rzeczywistości zmieniła ustawa inwigilacyjna, która została przyjęta przez Sejm niemal rok temu. W teorii umożliwia ona policji i służbom specjalnym prostszy dostęp do danych internetowych. Po zawarciu porozumienia z firmami telekomunikacyjnymi służby mają uzyskiwać zdalny dostęp i w zasadzie niekontrolowany dostęp do ich baz danych.
„Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie spytali służb, czy i ile takich porozumień zawarły. I – co niestety nie zaskakuje – ze strony Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego spotkaliśmy się z odmową (i to podwójną). Wszystko jest tajne” – informuje Panoptykon na swojej stronie internetowej i zapowiada złożenie skargi do sądu.
DGP poprosił z kolei ABW o udostępnienie informacji, na ile wniosków dotyczących właśnie udostępnienia informacji publicznej odpowiedziano pozytywnie, a na ile negatywnie. Nie otrzymaliśmy na razie odpowiedzi (ale termin na jej udzielenie jeszcze nie upłynął).