Kardiolog oskarżany przez Ziobrę ponownie jest w tarapatach. W kilkunastu placówkach medycznych (prywatnych i publicznych) policja na zlecenie prokuratury zabrała część dokumentacji pacjentów. Podejrzewają, że do zabiegów kardiologicznych wykorzystały wyroby, które jako darowiznę otrzymał Szpital Uniwersytecki w Krakowie.
Chodzi o oddział, na którym pracuje profesor, którego minister sprawiedliwości obwinia o zaniedbania mające doprowadzić do śmierci jego ojca.
– Część dokumentacji pacjentów została zabrana. Próbowaliśmy protestować, ponieważ chorzy ci mogą trafić do placówki i wymagać pomocy – mówi nam pracownik jednego z przeszukanych szpitali. Jak podał RMF FM, działania policji objęły 16 placówek medycznych i dokumenty nawet kilkunastu tysięcy pacjentów, którym wszczepiano stenty w celu przywrócenia drożności naczynia krwionośnego.
Prokurator Łukasz Żuradzki z małopolskiego departamentu ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji potwierdza, że są prowadzone czynności. Chodzi o podejrzenie możliwości przyjęcia łapówki.
Chodzi o profesora, który leczył ojca Zbigniewa Ziobry. Poza pracą w uniwersyteckiej klinice jest on związany m.in. ze spółką mającą prywatne kliniki kardiologiczne.
Profesor nie chciał wczoraj komentować sprawy. Podobnie jak resort sprawiedliwości, który twierdzi, że to działania prokuratury niezależne od nich. Eksperci zwracają uwagę, że każdy stent ma swój unikalny numer. – Jeżeli dotrzymano procedur, to dokumentację będzie można szybko zweryfikować, nawet bez konieczności jej zabrania. Producenci sprzętu każdy stent oznaczają osobnym kodem. W czasie zabiegu naklejka z nim powinna trafić do dokumentacji pacjenta – mówi jeden z ekspertów. Wtedy wystarczy, że przedstawiciel firmy ustali kod czytnikiem i będzie wiadomo, do której placówki był dostarczony i w ramach jakiej umowy. Stenty to sprzęt jednorazowego użytku.
To, czy faktycznie stenty zostały nielegalnie przekazane innym placówkom, dopiero się okaże. Problemu w ogóle by nie było, gdyby obowiązywała już nowa regulacja dotycząca wyrobów medycznych (projekt przygotował resort zdrowia). Teraz placówki mają jedną stawkę za zabiegi, operacje i wykorzystywane w nich wyroby, np. protezy stawów, stenty, rozruszniki czy soczewki. Im taniej pozyskają te wyroby, tym więcej pieniędzy im zostaje. To powoduje np. wszczepianie pacjentom sprzętu z Chin i Indii wątpliwej jakości. Zgodnie z planami resortu koszt wyrobów ma zostać wydzielony tak, że szpital dostanie tylko tyle pieniędzy, ile faktycznie wydał.
Łączenie tego ze sprawą ministra Zbigniewa Ziobry nie jest do końca bezzasadne. Od 2013 r. toczy się proces przeciw lekarzom ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, w którym obecnie prowadzona jest kontrola. Prokuratura sprawę dwukrotnie umorzyła.
Ojciec obecnego ministra był leczony w tym szpitalu w czerwcu 2006 r. Na początku lipca zmarł. Matka obecnego ministra, która złożyła akt oskarżenia – przekonywała, że lekarz postawił nieprawidłową diagnozę i wybrał nieprawidłowy sposób leczenia.
W zeszłym roku sprawa weszła w nową fazę. We wrześniu 2016 r. rozpoczęły się przeszukania w placówkach związanych z biegłymi, którzy przygotowywali opinie dotyczące sprawy. Prokuratura oraz rodzina zmarłego zakwestionowały m.in. koszty ekspertyzy, która w sporze popierała lekarzy z krakowskiego szpitala. Dokument kosztował 370 tys. zł – po 16 tys. zł za stronę. Kierownik Katedry Toksykologii Sądowo-Lekarskiej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach usłyszał w związku z tym zarzuty niekorzystnego rozporządzenia mieniem podczas wyceny opinii.
Przy okazji przeszukań u biegłych w domu jednego z lekarzy (kardiologa z Lublina) policja miała znaleźć kilkanaście sprawnych jednostek broni palnej wojskowej i amunicję. Prokuratura informowała, że lekarz nie miał na nie zezwolenia.