W Niemczech sędziowie wyrażają swoją opinię na temat tego, w jakim kierunku zmierza rozstrzygnięcie, często już na wstępnym etapie. Czynią to nierzadko otwartym tekstem. Zdarza się, że swoje zdanie komunikują w luźny sposób, posługując się nawet kolokwializmami typu „mamy pozamiatane” lub „możecie się pakować” – mówi Łukasz Krasoń-Becker, niemiecki adwokat.
Łukasz Krasoń-Becker, niemiecki adwokat. / Dziennik Gazeta Prawna
Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiedziało reformę procedury cywilnej. Proponuje m.in., aby sędzia mógł wyrazić swój pogląd co do tego, w jakim kierunku zmierza rozstrzygnięcie, a strony nie będą mogły z tego powodu domagać się wyłączenia go z orzekania. Jak pan ocenia tę propozycję?
Pozytywnie. Uważam, że sędzia powinien móc w trakcie rozprawy ujawnić swoją ocenę materiału procesowego. To bardzo usprawnia prowadzenie sprawy, przyspiesza jej zakończenie i zwiększa prawdopodobieństwo zawarcia ugody. Mam natomiast wątpliwości, czy zmiana art. 49 k.p.c., którą proponuje resort, będzie wystarczająca. Moim zdaniem zmodyfikowana powinna zostać raczej treść art. 5 k.p.c., zgodnie z którym w razie uzasadnionej potrzeby sąd może udzielić stronom występującym w sprawie bez profesjonalnego pełnomocnika niezbędnych pouczeń co do czynności procesowych, czyli a contrario, jeżeli w konkretnym przypadku prawnik działa, to na sugestie sądu nie ma co liczyć. W przeciwnym razie sędzia może narazić się na wniosek o wyłączenie. Moim zdaniem właśnie ten przepis jest kluczowy. Gdyby to on został zmieniony, to nowelizacja art. 49 k.p.c. mogłaby być zbędna.
Pan praktykuje również w Niemczech. Jak ta kwestia wygląda w tamtejszym systemie?
Tam sędziowie wyrażają pogląd na sprawę często już na wstępnym etapie. Czynią to nierzadko otwartym tekstem. Zdarza się, że swoje zdanie komunikują w luźny sposób, posługując się nawet kolokwializmami typu „mamy pozamiatane” lub „możecie się pakować”. Zwykle wyrażają się bardziej oficjalnie, ale zawsze wysyłają bardzo jasny przekaz. Rozprawa przypomina trochę sesję mediacyjną. Przykładowo przewodniczący składu pyta pełnomocników o słabe strony ich i przeciwników, a następnie je komentuje. Ten, kto jest przyzwyczajony do polskich realiów, może być tym zaskoczony. Wszystko dzieje się jednak z korzyścią dla stron, które mając od początku pełną jasność sytuacji, często decydują się na zawarcie ugody.
Strony nie są zaskoczone takim zachowaniem sędziego?
W Niemczech nikogo ono nie szokuje. Zaskoczeni są najwyżej polscy przedsiębiorcy, których reprezentuję. Reakcje są różne – najczęściej pozytywne, a nawet entuzjastyczne.
W czym tkwi klucz do sukcesu takiego modelu relacji?
Przede wszystkim w zaufaniu.
Społeczeństwa do sądów?
Tak, ale również profesjonalnych pełnomocników do sądów i vice versa, a także pełnomocników wobec siebie. W konsekwencji jako adwokaci jesteśmy zwolnieni z wielu rygorów, które obowiązują w Polsce. W Niemczech nie ma np. praktyki niewchodzenia do sali rozpraw przed nadejściem drugiej strony. Nie występują też ograniczenia w rozmowach z sędzią pod nieobecność przeciwnika procesowego. Zdarzyło mi się, że docierając do sali rozpraw, zastawałem w środku pełnomocnika drugiej strony dyskutującego z sędzią na tematy niezwiązane ze sprawą. To jest tam zupełnie naturalne. Nikomu nie przyjdzie do głowy widzieć w takim zachowaniu próby układania się.
Na porządku dziennym są też telefony do sądu i rozmowy, np. z przewodniczącym składu sędziowskiego, o rozprawie, która ma się odbyć za kilka dni. To jest powszechna praktyka, która również nie budzi negatywnych skojarzeń, natomiast zapewnia ogromny komfort pracy.
Pełnomocnik w Niemczech może także wypożyczyć oryginalne akta sprawy na dwa tygodnie i pracować na nich w zaciszu swojej kancelarii. Nie dzieje się to często, niemniej w razie potrzeby adwokat ma taką możliwość. Co więcej, w Niemczech w zupełnie innej atmosferze niż w Polsce korzysta się też z czytelni akt. U nas przeglądanie dokumentów odbywa się pod czujnym okiem urzędnika sądowego. Nie ma możliwości, aby pełnomocnik został z aktami sam. To jest właśnie ta różnica...
A sama rozprawa w sprawie cywilnej mocno się różni od naszej?
Pomimo że niemiecki proces cywilny jest zasadniczo bardzo podobny do naszego, zwróciłbym uwagę na kilka różnic. I tak np. w Polsce zwracając się do sądu podczas rozprawy, strona lub pełnomocnik muszą wstać. W Niemczech już nie. To może drobiazg, ale też zewnętrzny wyraz relacji, jakie panują pomiędzy sędzią a stroną i jej pełnomocnikiem. U nas ten stosunek nazwałbym poddańczym – te rytuały i ton panujący na sali! Nie razi mnie to, a nawet ma swój urok. W Niemczech relacje też nie są partnerskie, ale na pewno występuje szersza współpraca.
Moim zdaniem kluczową zaletą procesu niemieckiego jest to, że sąd cały czas prowadzi dialog ze stronami. Wygląda on różnie. Jest pouczanie, dopytywanie, delikatne straszenie, wytrącanie z nadmiernej pewności siebie, wskazywanie ryzyka poszczególnych czynności, ganienie, a czasem uspokajanie – wszystko po to, żeby sprawa zakończyła się ugodą. W Polsce jeżeli strona korzysta z pomocy prawnika, to sąd się automatycznie z tego dialogu wyłącza. W Niemczech nic takiego się nie dzieje. Zgodnie z Zivilprozessordnung sąd roztrząsa materiał faktyczny i zagadnienie prawne wraz ze stronami. Jest zaproszony do udziału w dyskusji. Mimo że sędzia przybiera rolę bezstronnego arbitra, jest jednocześnie aktywny. To bardzo korzystnie wpływa na dynamikę procesu i przeciwdziała niespodziankom. Strony i ich pełnomocnicy zazwyczaj mogą łatwo przewidzieć, jaki zapadnie wyrok. Rzadko się zdarza, że strony są nim zaskoczone. Żeby w Polsce mogło to wyglądać tak samo, potrzebna byłaby – o czym już wspominałem – chyba przede wszystkim zmiana art. 5 k.p.c.
Gdy tak słucham o tym zaufaniu, to przychodzą mi na myśl opowieści adwokatów starszej daty z sentymentem wspominających bufety sądowe, które nie służyły tylko posiłkom, lecz były również miejscem towarzyskich spotkań pełnomocników z sędziami. Dzisiaj atmosfera w tych miejscach jest zupełnie inna.
To prawda. Dostrzegają to też sędziowie, z którymi rozmawiałem. Wielokrotnie słyszałem od nich, że chętnie obdarzyliby pełnomocników większym zaufaniem i dali temu wyraz na sali, ale w naszych realiach to trudne. Kiedyś jedna pani sędzia wyznała, że cały czas musi kontrolować mięśnie twarzy, bo niewinny uśmiech w kierunku jednej ze stron może ją narazić na wniosek o wyłączenie. Trochę w tym było oczywiście humoru i przesady, mam jednak wrażenie, że w Polsce pełnomocnicy i sędziowie dość mocno obawiają się nieuczciwych zagrań z drugiej strony.
Skąd ten brak zaufania?
Trudno powiedzieć. Problem jest złożony. Społeczeństwo nie ufa urzędnikom, służbom i sądom. Ten brak zaufania przekłada się z kolei na relacje pomiędzy profesjonalistami.
U naszych zachodnich sąsiadów podejście do sądów jest inne?
Tak. W Niemczech autorytet sędziego jest ogromny. Być może jest to nawet najbardziej prestiżowy ze wszystkich zawodów. Prokuratorzy również cieszą się sporą estymą. Z nich się nawet nie żartuje!
Nie ma pan czasami problemu z przestawieniem się na „model polski” lub „model niemiecki”, kiedy prowadzi pan sprawę?
Nie. To tak jak w przypadku osób dwujęzycznych – momentalnie przestawiają się na drugi język. Muszę się tylko pilnować przy tym wstawaniu... Czasami w Niemczech odruchowo zdarza mi się podnieść z krzesła. Przepisów jednak jeszcze nigdy nie pomyliłem.
A jakie są różnice w relacjach z polskimi klientami i niemieckimi?
Polscy i niemieccy mocodawcy są zasadniczo podobni. Być może przedsiębiorcy w Niemczech są bardziej pragmatyczni. Według moich obserwacji do sprawy podchodzą zwykle z większym dystansem. W naszym kraju procesom towarzyszy większy ładunek emocjonalny. Polscy przedsiębiorcy traktują chyba sprawy bardziej osobiście.
W których realiach procesowych pracuje się panu bardziej komfortowo?
W niemieckich. Występuje mniejsze napięcie, a jednak ze względów czysto praktycznych wolę procesować się w Polsce – mam po prostu bliżej. No i trochę też lubię ten surowy ton i towarzyszący mu dreszczyk emocji.
Jako prawnik zagraniczny jest pan traktowany u nas jak osoba z zewnątrz?
Nie. Natomiast na początku mojej praktyki uwagę zwracała moja toga. Występuję bowiem w niemieckiej todze bez żabotów. Kiedyś zwrócono mi uwagę, że założyłem togę na lewą stronę. Ale tak nie było.
U nas relację między sędzią a stroną i jej pełnomocnikiem nazwałbym poddańczą. Te rytuały i ton panujący na sali! Nie razi mnie to, a nawet ma swój urok. W Niemczech relacje też nie są partnerskie, ale na pewno występuje szersza współpraca
Zmiana art. 49 k.p.c., którą proponuje resort, może nie wystarczyć. Zmodyfikowana powinna zostać raczej treść art. 5 k.p.c., zgodnie z którym w razie uzasadnionej potrzeby sąd może udzielić stronom występującym w sprawie bez profesjonalnego pełnomocnika niezbędnych pouczeń co do czynności procesowych
Marcin Durlak angielski adwokat / Dziennik Gazeta Prawna
OPINIE
Anglia: Postępowanie ma być sprawne i sprawiedliwe
Na gruncie common law praktyka współpracy między adwokatami a sędziami jest szeroko rozwinięta. W związku z przyznaniem sędziom dużej swobody decyzji co do sposobu prowadzenia postępowania oraz orzekania, dialog istnieje i jest on głęboko zakorzeniony w praktyce sądów angielskich. W trakcie postępowania sędziowie mogą wskazywać, w którym kierunku zmierza rozstrzygnięcie, i bardzo często to czynią w celu spełnienia nałożonego na sąd obowiązku prowadzenia postępowania sprawiedliwie, mając na uwadze koszty oraz czas trwania postępowania, jak i proporcjonalnego użycia zasobów sądu i stron postępowania.
Już po złożeniu pozwu i odpowiedzi do sądu sędzia może zwołać posiedzenie organizacyjne w sprawie ustalenia przebiegu postępowania, aby było ono jak najbardziej wydajne i szybkie. Podczas takiego posiedzenia sąd będzie m.in. zachęcał strony do polubownego rozwiązania sporu, zidentyfikuje najważniejsze kwestie na tym wczesnym etapie i zadecyduje o kolejności, w której będą one rozstrzygane, a także wskaże, które z nich wymagają przeprowadzenia pełnego dochodzenia lub wyznaczenia kolejnego posiedzenia. Sędzia rozważy również, czy koszty podjęcia danych kroków procesowych są uzasadnione płynącymi z nich korzyściami, oraz wyda dalsze wytyczne. Należy zwrócić uwagę, że zgodnie z angielską procedurą cywilną strony biorą aktywny udział w przygotowaniu sprawy i gromadzeniu materiałów dowodowych zgodnie z wytycznymi sądu. Dopiero kiedy materiał dowodowy jest kompletny, sprawa trafia na wokandę i odbywa się rozprawa końcowa, która trwa czasami przez wiele dni lub tygodni, aż do wydania wyroku.
Karolina Lewandowska prawnik asystujący w sprawach z elementem prawa międzynarodowego / Dziennik Gazeta Prawna
Co do zasady, wytyczne i zarządzenia sądu odnośnie do przygotowania do rozprawy końcowej mogą być zmieniane w toku postępowania w zależności od postępów w sprawie. Sędzia może kontaktować się z pełnomocnikami stron telefonicznie, e-mailowo, listownie lub poprzez urzędników sądu. Zdarza się, że sędzia dzwoni do pełnomocnika strony, aby wyjaśnić kwestie związane ze złożonym pozwem. Przydarzyło się nam, że sędzia po zapoznaniu się z pozwem zadzwonił, aby poprosić o wyjaśnienie, z jakich powodów skierowaliśmy sprawę do danego trybu postępowania, gdyż miał wątpliwości co do poprawności tej decyzji. Po wyjaśnieniu naszego sposobu interpretacji przepisów procedury cywilnej sędzia zgodził się i postępowanie toczyło się dalej trybem, o jaki wnosiliśmy, nawet bez potrzeby zwoływania posiedzenia w sprawie sposobu prowadzenia postępowania, co oczywiście bardzo zmniejszyło koszty samego procesu.
W systemie anglosaskim to adwokaci pełnią wiodącą rolę w przesłuchaniu świadków, sędzia jednak może im przerwać i sam przeprowadzić przesłuchanie, jeżeli uzna, że adwokaci prowadzą je w nieprawidłowy sposób. Oczywiście nie oznacza to, że sędzia pomaga jednej ze stron i stawia swoją bezstronność pod znakiem zapytania, a jedynie odzwierciedla to intencję doprowadzenia do jak najbardziej sprawiedliwego rozstrzygnięcia.
Nierzadko również zdarza się, że komentarze lub gesty sędziego mogłyby wskazywać, jakie jest jego zdanie na temat kwestii, która aktualnie jest przed nim poruszana. W ostatnim czasie, w jednej ze spraw, podczas posiedzenia sędzia wskazał, iż złożony wniosek ma niewielkie szanse powodzenia w świetle nowych materiałów dowodowych, które wyszły na jaw na krótko przed posiedzeniem. Uwaga sądu była słuszna, a wniosek został wycofany, co pozwoliło na analizę nowych dowodów w sprawie i ponowne przygotowanie wniosku. Nie jest to przypadek odosobniony i sędziowie często jasno wyrażają swoje zdanie na temat kierunku, w jakim zmierza postępowanie.
Ponadto adwokaci mogą kontaktować się z sędzią bez jego inicjatywy, np. wysyłając e-mail, faks czy list do sądu ze wskazaniem, że to do pilnej informacji sędziego. Taka korespondencja jest sprawnie przekazywana sędziemu do rozpatrzenia. Po zapoznaniu się z nią może on wydać odpowiednie postanowienie lub inną decyzję w sprawie. Ta kwestia jest bardzo ściśle związana z mniejszym formalizmem w postępowaniu sądowym na gruncie prawa angielskiego, co daje sędziemu większe możliwości, jeżeli chodzi o wpływanie na przebieg sprawy.
Podsumowując: sędzia jak najbardziej wyraża swoją opinię na temat przedstawionych mu dowodów i kierunku, w którym zmierza rozstrzygnięcie. Wszystko to ma na celu przyspieszenie postępowania i oszczędność kosztów.
Michał Dudkowiak adwokat reprezentujący polskich klientów na rynkach włoskim i międzynarodowym / Dziennik Gazeta Prawna
Włochy: Sędzia sugeruje kierunek
Zaproponowaną przez resort sprawiedliwości nowelizację art. 49 k.p.c. oceniam pozytywnie. Wydaje się, że może zachęcić strony do zawierania ugód. Podejrzewam zresztą, że w większości przypadków sędziowie wyrabiają sobie pogląd na sprawę na wczesnym etapie i potem kierują się tym odczuciem do samego końca. Dlatego dobrze, że teraz będą mogli je uzewnętrznić.
We Włoszech funkcjonuje instytucja pokrewna do tej przygotowywanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Wyrażona została w art. 185 bis włoskiego kodeksu postępowania cywilnego, zgodnie z którym sędzia może zaproponować ugodę i określić jej kwotę, zatem mimo że nie ma prawa wypowiadać się merytorycznie w konkretnych kwestiach, w ten sposób również wysyła jasny komunikat, co na temat danej sprawy myśli i w którym kierunku się ona potoczy. Jeżeli np. roszczenie opiewa na dużą kwotę, a sąd sugeruje ugodę, która stanowi jej ułamek, to tym samym wyraźnie demonstruje swój pogląd. Strony mogą natomiast przyjąć propozycję sędziego i uzgodnić samodzielnie warunki spłaty albo odmówić i wtedy proces toczy się na normalnych zasadach. Warto jednak zwrócić uwagę, że strona przegrywająca płaci wówczas wyższe koszty sądowe z uwagi na fakt, iż ugody nie przyjęła. Taka praktyka funkcjonuje np. w sprawach gospodarczych.
Prawo procesowe w sprawach cywilnych we Włoszech przypomina trochę naszą procedurę, ale charakteryzuje ją gigantyczna przewlekłość i ogromne koszty. Wysokie są zwłaszcza stawki adwokackie. Dlatego polscy przedsiębiorcy unikają jak mogą procesów we Włoszech.
Relacje sędziów i pełnomocników są natomiast zbliżone do polskich. Charakteryzują się szacunkiem i pewnym dystansem, bez ścisłej współpracy.